KINO LESBIJSKIE
AKTORKI LESBIJKI
HERMAFRODYTYZM
dwumiesięcznik społeczno - kulturalny
wstępniak
Tekst: Ewa Tomaszewicz
Spis treści 02 W
S T Ę P N I A K Homo.pl i gra w „bara-bara“ 03 Ś W I A T Coming out Jodie Foster 04 R A P O R T Lesbijki na srebrnym ekranie Yes, I am Subiektywny spis aktorek lesbijek 09 W Y W I A D Droga do coming outu Wywiad z Tomaszem Raczkiem 12 K U L T U R A Guys. From Poland with Love
14 K
17
18
R A J Nie chcą gejów w Bydgoszczy Gejowsko-lesbijskie podróże Nareszcie razem! KPH z jednej, Rydzyk z drugiej Klient specjalnej troski Ś W I A T Francja skazana za odmowę adopcji ILGA rozczarowana postawą Polski Węgierska równość GLAAD Media Awards S P O Ł E C Z E Ń S T W O Panie na prawo, panowie na lewo
20 K
U L T U R A Powrót Krzysztofa Niemczyka Angielski gej w Sarajewie Homoantyk Karmel na wagę złota Madame Sata Homopary.pl Tęczowa kolekcja Muzyka LGBT Podsumowanie roku 2007
Na gwiazdkę dostałam grę symulacyjną „Sims 2“. Dla niewtajemniczonych – zabawa polega na tym, że tworzy się postać (lub kilka postaci), programuje się jej aspiracje, a następnie robi się wszystko, aby nasz Sim był zadowolony – od dbania o podstawowe potrzeby fizjologiczne po spełnianie najbardziej wyszukanych pragnień, jak „zobaczyć ducha“ czy „bara-bara z dziesięcioma Simami“. Mój pierwszy Sim był kobietą nastawioną na romansowanie. Ponieważ postanowiłam, że będzie lesbijką, romansowała wyłącznie z kobietami. I tu zaczęły się problemy. Simki zorientowane na związki po kilku „bara-bara“ zaczynały marzyć o wprowadzeniu się do niej, małżeństwie i adopcji dziecka. Wszystkie bez wyjątku, nawet te, jak ona, nastawione na „barabara“, robiły jej awantury, gdy flirtowała z innymi Simkami w ich obecności. Żadna nie chciała trójkąta, o innych -kątach już nie wspominając. W efekcie moja singielka miała coraz gorszą reputację w okolicy, coraz mniej kochanek i potencjalnych kochanek, co wpłynęło
2
ujemnie na jej samopoczucie, jakość i długość życia. Nie pomogło stworzenie kilku dodatkowych Simek o podobnych pragnieniach i granie wszystkimi jednocześnie. Świat Simów przewiduje istnienie lesbijek i gejów, nie przewiduje natomiast zachowań wybiegających poza wąsko pojętą normę. Brzmi znajomo?
szufladki z napisem „wszyscy“. W grach komputerowych schematy nie bolą. Zawsze mogę przestać grać lub dostosować moją postać do otaczającej ją rzeczywistości. W życiu to nie działa. I dobrze.
14 lutego kanał HBO pokaże dokument „homo.pl“, wyreżyserowany przez Roberta Glińskiego (recenzja – s. 22). O czym to? O tym, że polscy geje i lesbijki, jak mówi reżyser, „żyją jak wszyscy, a raczej chcą żyć jak wszyscy“. Czyli są generalnie w porządku, a homofoby są złe, bo im na to nie pozwalają. W świecie Simów nie ma homofobów, są za to geje i lesbijki, którzy żyją jak wszyscy (i nie mogą żyć inaczej). Paradoksalnie ta prosta gra świetnie obrazuje z jednej strony wizję świata wg osób homofilnych, jaką niewątpliwie jest Robert Gliński, z drugiej – uproszczony sposób postrzegania osób homoseksualnych oraz społeczeństwa w ogóle. Społeczeństwa, które składa się z „wszystkich“ i „tych, którzy chcą żyć jak wszyscy“, wyklucza natomiast singli z wyboru, życie w komunie, związki wybiegające poza model 1+1 (+ ewentualnie dzieci), relacje nieoparte o wspólne mieszkanie i zakupy. Wyklucza różnorodność.
Jeśli chcesz otrzymywać Replikę na bieżąco i do domu – wpisz się na listę dystrybucyjną! Aby pokryć koszty przesyłki (jeden rok, przesyłka krajowa), konieczna jest wpłata 48 zł tytułem darowizny. Co dwa miesiące otrzymasz Replikę prosto do domu i w dyskretnej kopercie.
Czy to źle? Nawet bardzo. Tolerancja to, najprościej mówiąc, akceptacja faktu, że niektórzy żyją „inaczej“. Oraz niewpychanie ich do
Prenumerata
Wpłat należy dokonywać na: Kampania Przeciw Homofobii, numer konta: 35 2130 0004 2001 0344 2274 0001, z dopiskiem: Replika – prenumerata (darowizna) oraz podaniem dokładnego adresu do przesyłania magazynu.
Wspomóż „Replikę“! Wpłać 1% na Kampanię Przeciw Homofobii! Szczegóły – s. 24. Wydawca: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii, ul. Żelazna 68, Warszawa, tel.: 022 423 64 38,
[email protected] Redaktorka naczelna: Ewa Tomaszewicz Zastępca redaktorki naczelnej: Mariusz Kurc Redakcja: Anna Piżl, Małgorzata Rawińska, Krzysztof Tomasik, Paweł Fischer-Kotowski, Michał Muskała Współpraca: Robert Biedroń, Łukasz Maciejewski, Radek Oliwa Skład: Agnieszka Kraska ing: Krzysztof Łoś Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania i skracania. Przedruki po uzyskaniu pisemnej zgody wydawcy. okładka: Oiko Petersen
www.replika.kampania.org.pl
foto: Oiko
Homo.pl i gra w „bara-bara“
świat
Coming out Jodie Foster Tekst: Mariusz Kurc
„Dziękuję mojej pięknej Cydney, która trzyma ze mną na dobre i na złe“ – powiedziała Jodie Foster 11 grudnia 2007 r., odbierając nagrodę im. Sherry Lansing w Los Angeles. I wystarczyło Słowa te zostały uznane za coming out, a ponieważ ich autorka nie wystosowała żadnego dementi, media zgodnie przyjęły, że chciała zostać właśnie tak zrozumiana. Następnego dnia dziesiątki artykułów krzyczały nagłówkami „Jodie Foster jest lesbijką!“, a stacja CNN nadała wywiad ze znawczynią problematyki „homoseksualne gwiazdy i coming out“. Homoseksualizm Foster – jednej z największych gwiazd Hollywood – był od lat przedmiotem niezliczonych plotek. Główny amerykański magazyn gejowsko-lesbijski „Out“ opublikował ostatnio artykuł „Szklana szafa“ o ukrywających się homoseksualnych gwiazdach Hollywood, który zilustrowano zdjęciem Foster na okładce. Działacze organizacji LGBT wielokrotnie wzywali Jodie do coming outu. Dziś można już napisać, że aktorka pozostaje od 14 lat w związku z producentką filmową Cydney Bernard. Razem wychowują dwóch synów urodzonych przez gwiazdę: Charlesa (9 lat) i Kita (6 lat). Jodie nigdy nie potwierdziła plotek, że ojcem dzieci jest jej również homoseksualny przyjaciel z uniwersytetu Yale. Nie wyjawiła też sposobu, w jaki dzieci zostały poczęte. Jak zwykle w takich wypadkach zadaje się pytanie: co sprawiło, że 45-letnia aktorka, laurea t k a dwóch Oskarów (za „Oskarżonych“ w 1989 r. i za „Milczenie owiec“ 3 lata później), która debiutow a ł a Kadr z filmu „Odważna“ przed ka-
merą w wieku 3 lat, postanowiła wyjawić swój lesbianizm właśnie teraz? Wg jednej teorii, Foster poczuła, że osiągnęła tak silną pozycję w Hollywood, że nie musi już oglądać się na konserwatywną część Ameryki. Wg innej, jej słynna niechęć do wywoływania medialnych sensacji bierze się ze złych doświadczeń z przeszłości: w 1981 r. niejaki John Hinckley, który prześladował aktorkę listami i telefonami, próbował zastrzelić prezydenta Reagana, jako motyw podając chęć zaimponowania Jodie. Trzecia wreszcie teoria dotycząca przyczyn coming outu Jodie głosi, że aktorka nie chciała, by jej dorastający synowie żyli w przekonaniu, że homoseksualizm ich matki jest tematem tabu. Foster wykreowała swój własny, specyficzny typ bohaterki. To zwykle silna psychicznie singielka „po przejściach“, która staje wobec dramatycznej sytuacji i pokonuje „bad guys“, bo jest od nich sprytniejsza i bardziej inteligentna. Taka była m.in. w „Planie lotu“, „Iskierce“, „Azylu“ czy jej najnowszym filmie „Odważna“. Jak na ironię, kobietę swego życia poznała podczas kręcenia filmu, w którym grała zakochaną żonę Richarda Gere’a – rolę zupełnie wyjątkową w całej jej karierze („Sommersby“, 1993).
Kadr z filmu „Odważna“
bił wiele lat temu, a Hollywood podbił rolą geja-przyjaciela Julii Roberts w filmie „Mój chłopak się żeni“ (1997), stwierdził zgryźliwie, że Foster nie zrobiła wiele, by zachęcić inne gwiazdy do coming outu. Dodał również, że teraz mogła już sobie pozwolić na c.o. ze względu na swój wiek. „W Hollywood można być otwartym w sprawie swego homoseksualizmu tylko po osiągnięciu pewnego wieku, wcześniej c.o. nie tylko nie jest korzystny, ale wręcz niemożliwy“ – dodał Everett. Kathy Belge z portalu internetowego Lesbian Life powiedziała: „Nie sądziłam, że dożyję tej chwili. Być może ujawniła się z powodu dzieci, być może miała już dość życia w szafie, cieszymy się w każdym razie, że Jodie zdobyła się na odwagę życia w zgodzie ze sobą“.
Wśród setek komentarzy do coming outu Jodie na szczególną uwagę zasługują dwa. Rupert Everett, angielski aktor, który swój coming out zro3
raport
Lesbijki na srebrnym ekranie Tekst: Ewa Tomaszewicz
Choć pierwsza filmowa scena lesbijska ma już niemal osiemdziesiąt lat, wiele czasu musiało minąć, zanim kobiety nieheteroseksualne stały się pełnoprawnymi mieszkankami świata tworzonego przez fabrykę snów Rok 2008, styczeń. Na ekrany telewizorów wchodzi piąta seria słynnego już serialu „The L word“. Oczekiwanie na kolejne odcinki, pokazywane w niedzielę wieczorem, w tzw. prime time’ie, umilam sobie, oglądając poprzednie serie. I choć długo jeszcze będę czekać, zanim jakakolwiek polska telewizja pokaże chociażby pilota serialu, nie mogę nie zauważyć, jak normalna stała się obecność lesbijek w filmie, ba, jak powszechne stało się lesbijskie kino. Wszak zaledwie dwanaście lat temu oglądałam swój pierwszy film „z podtekstami“ – „Wtajemniczenie“ z młodziutką wówczas Angeliną Jolie. I kompletnie nie zdawałam wówczas sobie sprawy, że pierwszy filmowy lesbijski pocałunek miał miejsce aż siedemdziesiąt lat wcześniej...
Pierwszy pocałunek i pierwsze kontrowersje Palma pierwszeństwa we wprowadzeniu lesbijek na srebrny ekran należy się Marlenie Dietrich, która w „Maroku“ Josepha von Stenberga z 1930 roku, ubrana w męski, czarny frak, schodząc ze sceny, pocałowała w usta siedzącą przy stoliku kobietę. Rok później na ekrany
wszedł pierwszy pełnometrażowy film, który główną bohaterką uczynił lesbijkę – „Dziewczęta w mundurkach“ („Mädchen in Uniform“) Leontine Sagan. Obraz, będący ekranizacją sztuki Christy Winsloe „Rycerz Narestan“, opowiadał o nieszczęśliwej miłości uczennicy do nauczycielki. W 1933 roku Rouben Mamoulian pokusił się o sfilmowanie historii szwedzkiej królowej Krystyny, prawdopodobnie lesbijki, a z całą pewnością kobiety biseksualnej. Greta Garbo, odtwarzająca w „Królowej Krystynie“ tytułową rolę, zagrała tę rolę z oczekiwaną i ekscytującą dwuznacznością seksualną.
deksu karnego z 1871 roku, który określał homoseksualizm jako przeciwny naturze nierząd) oraz wprowadzenie w Stanach kodeksu Haysa w 1934 r. Wyraźnie zakazywał on przedstawiania w filmie jakichkolwiek związków homoseksualnych – wykluczone zostały między innymi: namiętne pocałunki, lubieżne pozy, wulgarne uwodzenie, gwałty, prostytucja, handel żywym towarem, a sam homoseksualizm został określony mianem „seksualnej perwersji“. Na potrzeby filmu przez dwie dekady przerabiano oryginalne scenariusze, intrygi i bohaterów tak, aby sprostać temu wymaganiu.
Role Dietrich i Garbo nie wzbudzały wówczas dużych kontrowersji. Przeciwnie – na kobiety przebrane w męski strój i uwodzące kobiety patrzono wówczas z podziwem i uwielbieniem (zupełnie inne emocje budzili „zniewieściali“ mężczyźni), a sceny jawnie ukazujące homoseksualność w wykonaniu gwiazd zapowiadały zmianę podejścia do tematu.
Czarne charaktery i nawrócone chłopczyce
Kres podejmowaniu tematyki lesbijskiej w kinie przyniosło zaostrzenie w Niemczech przepisów w paragrafie 175 (przepis niemieckiego ko-
Zdarzało się jednak, że bohaterowie nosili pewne cechy określające ich tożsamość jako homoseksualną – byli to jednak zazwyczaj złoczyńcy. Trend, w którym subtelne homoseksualne inklinacje negatywnych bohaterów mają za zadanie uczynienie ich bardziej złowieszczymi, rozpoczęli Gloria Holden w „Córce Drakuli“ (1936) i Peter Lorre w „Sokole maltańskim“.
Lesbijki w polskim kinie Trudno pisać o polskich filmach lesbijskich, z tego prostego powodu, że takowe nigdy nie powstały. Pojawiały się jednak drugoplanowe wątki miłości między dwoma kobietami, czego najlepszym przykładem wybitny film „Nadzór“ (1983) Wiesława Saniewskiego. Akcja dzieje się w więzieniu, a główna bohaterka (Ewa Błaszczyk) jest świadkiem rodzącego się uczucia między koleżankami z celi: Danusią i Alą (Gabriela Kownacka i Elżbieta Zającówna). Stosunki seksualne są jednak surowo wzbronione, więc dziewczyny zostaną wkrótce rozdzielone. Poza „Nadzorem“ w żadnym innym polskim filmie wątek lesbijski nie został wprost nazwany i sproblemtyzowany, a jedynie ewentualnie sygnalizowany aluzjami. Tak było choćby w mało znanym „Wirze“ (1983) Henryka J. Schoena, gdzie Anna (Marzena Trybała) i Róża (Ewa Dałkowska) wychowują wspólnie syna tej pierwszej. Nieco inaczej sytuacja wygląda w „Dwóch księżycach“ (1993) Andrzeja Barańskiego, tam malarka Mena (Grażyna Trela) obdarza czułościami śpiewaczkę Martę (Anna Majcher). W innych filmach lesbijki występowały w epizodycznych rolach, mogły stanowić seksualny eksperyment jak Wiśka (Ewa Sałacka) dla Bogny (Hanna Dunowska) w „Feminie“ (1990) Piotra Szulkina, częściej jednak pełniły rolę popychadła – tu wymienić można choćby służącą Hortensję (Hanna Stankówna) z horroru „Wilczyca“ (1982) Marka Piestraka, która beznadziejnie kocha się w swej pani (Iwona Bielska) i przeżywa katusze, gdy ta nawiązuje romans z austriackim huzarem. Lesbijka może być też molestującym młode dziewczyny monstrum, jak badylara (Ewa Wawrzoń) z piątej serii serialu „07 zgłoś się" (1987) Krzysztofa Szmagiera. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe przykłady, za największy polski wkład Polek w kino lesbijskie należy uznać udział Grażyny Szapołowskiej i Jadwigi Jankowskiej-Cieślak w węgierskim „Innym spojrzeniu“ (1982) Karoly Makka. Ten film wciąż może fascynować, zyskał już zresztą status kultowego. Tylko że od powstania „Innego spojrzenia“ minęło ponad 25 lat i jak dotąd w kinie nie pojawiła się ciekawsza postać lesbijki zagrana przez Polkę. (KT)
4
W latach 40. i 50. negatywna bohaterka o rysach homoseksualnych pojawia się u Alfreda Hitchcocka w „Rebece“, gdzie gospodyni przejawia seksualną fascynację zmarłą panią de Winter. Charakterystyczne dla lat 50. są też filmy z postacią tzw. tomboya, czyli dziewczyny chodzącej w spodniach, strzelającej i jeżdżącej konno, która dzięki miłości do mężczyzny odkrywa swą „prawdziwą“ tożsamość. Przebrana już w sukienkę wkrótce poślubia swojego wybranka, a z filmu wypływa oczywisty morał.
10 erotycznych les-scen wszech czasów Bound Gina Gersham i Jennifer Tilly w scenie, dla której warto zobaczyć cały film (no dobrze, mi się akurat podobał:)). Niestety, tym, którzy postanowili zdać się w tym względzie na polską telewizję publiczną, pozostał tylko wstęp – nie mniej gorący, pozbawiony jednak orgazmu. Gia Angelina Jolie i Elizabeth Mitchell w niezapomnianej sekwencji miłosnej z metalową siatką w tle. Mocne! The L word Leisha Hailey (Alice) i Erin Daniels (Dana) „zapominają się“ przy pakowaniu prezentów na ślub Dany (nie z Alice, niestety). 9 i pół tygodnia, 6 na 9, od tyłu, na jeźdźca i w kajdankach – super! Gdyby ściany mogły mówić 2 Ellen Degeneres kocha się z Sharon Stone z nabożną czcią, jak najbardziej należną ikonie lesbijek. Warto. Anioły w Ameryce Meryl Streep i anielica o ośmiu waginach – Emma Thompson. Nagości za grosz, za to orgazm przepotężny. Zagadka nieśmiertelności Seks nieszczególny, scena uwodzenia – bezcenna, pocałunek Susan Sarandon i Catherine Deneuve przyprawia o zawrót głowy. Aimee i Jaguar Juliane Köhler i Maria Schrader – namiętność, strach, łzy i histeria. Przejmujące. Wild Side Joan Chen i Anne Heche z okresu sprzed Ellen DeGeneres. Waniliowy seks, ale co za widoki! Mulholland Drive Naomi Watts i Laura Elena Harring – najpierw nieśmiało, potem gorąco, w finale przeraźliwie smutno. Jak to u Lyncha. Inne spojrzenie Film znalazł się w rankingu ze względu na swoją wartość historyczną. Dziś scena erotyczna między Grażyną Szapołowską i Jadwigą Jankowską-Cieślak sprawia wrażenie siermiężnej i mało seksownej. Dobrze, że chociaż nie ma w niej dublerek!
je, lesbijki i osoby transseksualne coraz częściej pojawiali się w filmach. Przykładem kina lesbijskiego z tamtych czasów są filmy „Gorzkie łzy Petry von Kant“ (1972) Rainera FassbinNa początku lat 60. kodeks Haysa zaczynał podera“, opowiadający o zaborczej i obsesyjnej woli tracić na znaczeniu. Jednym z pierwszym namiętności projektantki mody do jej młodej obrazów łamiących tabu otwartego mówienia modelki, oraz „Girl Friends“ (1978) Claudii o homoseksualności były „Niewiniątka“ (1961) Weil, przedw reżyserii stawiający Williama Wyprzyjaźń i milera, w któłość między rym dwie trzema komłode naubietami. Otczycielki zoswarte pretają posądzozentowanie ne o homotematyki lesseksualny bijsko-gezwiązek, co jowskiej ozrujnuje ich naczało rówżycie w nenież nieskręgatywnie napowaną krystawionym tykę, a czaspołeczeństsem również wie. Role boagresję – filrykających Kadr z filmu „Dziewczęta w mundurkach“ mowa lesbijsię z brakiem ka okazywaakceptacji ła się też przestępczynią, psychopatką, dzinauczycielek (z których jedna okazuje się zreszwaczką lub obiektem kpin. tą prawdziwą lesbijką) zagrały Shirley MacLaine i Audrey Hepburn. Produkcje hollywoodzkie pozostawały przy tym na stanowisku konserwatywnym, nadal Mimo zmiany podejścia producentów i ostazdarzało się tam usuwanie lub łagodzenie w tecznego upadku cenzury, w produkcjach hofabule wątków homoseksualnych. Nie zmienillywoodzkich kwestie homoseksualizmu i biło się to nawet w latach 90. Przykład – „Smaseksualizmu wciąż traktowane były jako coś żone zielone pomidory“ z 1991 r. – książka wstydliwego, jak brudny sekret, który należy Fannie Flagg mówiła otwarcie o związku eroukrywać, a postacie były zarysowane w płaski tycznym dwóch kobiet, ale film opowiadał już sposób. Osoby homoseksualne przedstawiano tylko wieloletniej przyjaźni między bohaterkajako jednostki nieszczęśliwe o samobójczych mi. Podobnie stało się w „Kolorze purpury“ skłonnościach, które zwykle pod koniec fabuły Stevena Spielberga z 1982 r. podejmowały taką desperacką próbę.
Zmiana podejścia i konserwatyzm Hollywoodu
Świetnie to widać w „Zabójstwie siostry George“ Roberta Aldricha z 1968 roku z Beryl Reid i Susannah York. Film opowiada historię starzejącej się aktorki, która, czując, że jej sława przemija i obawiając się, że scenarzyści uśmiercą graną przez nią postać, szuka zapomnienia w alkoholu. Problemy zawodowe i mocne trunki fatalnie odbijają się na jej życiu prywatnym – nieustannie kłóci się ze swoją partnerką Alice. Opuszczając często próby daje się we znaki także kolegom z serialu. Kiedy po raz kolejny wymyka się z planu i mocno pijana terroryzuje w taksówce dwie zakonnice, wybucha wielki skandal. Rok 1969, po kilkudniowych zamieszkach pod Stonewall Inn w Nowym Jorku, przyniósł początek światowego ruchu Gay Liberation. Głośne i otwarte podejmowanie tematyki gejowsko-lesbijskiej wpłynęło na opinię publiczną nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Nie pozostało też bez wpływu na kinematografię. Ge-
Bez ograniczeń Lata 80., w kinie gejowskim naznaczone tematyką HIV/AIDS, przynoszą coraz większą różnorodność filmów lesbijskich. W 1980 roku Claude Jutra kręci „By Design“ opowiadający o dwóch projektantkach mody, które postanawiają mieć dziecko i poszukują kandydata na ojca. W tym samym roku Gordon Wills reżyseruje film „Windows“, w którym psychopatyczna lesbijka-morderczyni prześladuje heteroseksualną bohaterkę. W 1983 Barbara Streisand reżyseruje i odtwarza główną rolę w filmie „Yentl“, opowiadającym o żydówce, która, pragnąc studiować, przyjmuje męską tożsamość. W tym samym roku powstaje „Zagadka nieśmiertelności“ Tony’ego Scotta z Catherine Deneuve i Susan Sarandon, opowiadająca o wampirzycy pragnącej stworzyć sobie nieśmiertelnego kochanka/kochankę i towarzysza/towarzyszkę życia. Niestety, w scenie erotycznej z Susan Sarandon Catherine częściowo 5
zastępowała dublerka. Na plus Catherine trzeba jednak zaliczyć, że nie była to jej ostatnia rola lesbijki – w „Złodziejach“ (1996) Michela Alexandre’a gra profesorkę filozofii, która zakochuje się niespodziewanie w swojej studentce, dziewczynie z półświatka, a w „8 kobietach“ (2002) Francoisa Ozona obiektem jej namiętności (niestety krótkotrwałej) staje się postać odtwarzana przez inną piękną francuską aktorkę – Fanny Ardant. Począwszy od lat 90. XX w., w światowym kinie tematyka lesbijska nie wzbudza już zaciekłych protestów i nie jest obiektem restrykcji. W filmach końca XX i początku XXI wieku można znaleźć mnóstwo postaci i filmów lesbijskich. Nie ogranicza ich ani gatunek, ani konwencja filmowa. Bez problemu za umieszczane są w: komediach romantycznych („Kochanek czy kochanka“ Josiane Balasko, 1995, „Imagine me and you“ Ol Parker, 2005), dramatach („Aimee i Jaguar“ Maxa Farberbocka, 1999, „High art“ Lisy Cholodenko, 1998), filmach obyczajowych („Gdyby ściany mogły mówić II“ Jane Anderson, 2000, „I kowbojki mogą marzyć“ Gusa van Santa, 1994), thrillerach („Sublokatorka“ Barbeta Schroedera, 1992, „Bound“ braci Wachowskich, 1996) czy filmach psychologicznych („Monster“ Patty Jenkins, 2003). W 2004 roku powstał pierwszy popularny lesbijski serial – „The L Word“. Nie sposób wymienić wszystkich filmów z lesbijkami powstałych w ostatnich dwóch dekadach, dlatego też ograniczę się do subiektywnego i zdecydowanie niereprezentatywnego zestawienia, mojego prywatnego TOP TEN. I kowbojki mogą marzyć reż. Gus van Sant, 1994 Według niektórych – wyjątkowo nieudana ekranizacja udanej książki, dla mnie – pokręcony, tragikomiczny film drogi z jak zawsze piękną Umą Thurman w roli Sissy Hankshaw, modelki z przerośnietymi kciukami, która wyrusza w podróż autostopem po Stanach w poszukiwaniu pełnej wolności.
Niebiańskie istoty reż. Peter Jackson, 1994 Prawdziwa historia przyjaźni i wzajemnej fascynacji dwóch nastolatek, uwieńczona zamordowaniem nieprzychylnej ich związkowi matki jednej z nich. Baśniowe, odrealnione, niespodziewanie okrutne w finale. Plus młodziutka Kate Winslet. I pomyśleć, że Peter Jackson zajął później się kinem familijnym! Wtajemniczenie reż. Annette Haywood-Carter, 1996 Pierwszy lesbijski film i pierwsze miłosne wyznanie między kobietami, jakie oglądałam – przyznam, że przyprawiło mnie o
Kochankowie z sąsiedztwa reż. Neil la Bute, 1998 Nastassja Kinski jako kochanka sfrustrowanej i cynicznej Terri, której mąż zakochany jest w skromnej żonie przyjaciela. Belitosne kino, którego nie powstydziłby się Mike Leigh z czasów „Nagich“. Fucking Amal reż. Lukas Moodysson, 1998 Czy wyobcowana szesnastolatka z małej szwedzkiej mieściny Amal może się zakochać – ze wzajemnością – w najpiękniejszej dziewczynie z klasy? Zabawne, bezpretensjonalne, urocze! Aimee i Jaguar reż. Max Färberböck, 1999 Znowu prawdziwa historia, tym razem z Niemiec z czasów II wojny światowej. Romans przykładnej niemieckiej żony i matki czterech synów Lily z żydówką Felice i Holocaustem w tle. Szczęśliwego zakończenia nie będzie.
Kadr z filmu „Niewiniątka“
Cheerleaderka reż. Jamie Babbit, 1999 Urocza komedia o nastoletniej cheerleaderce, którą podejrzewający, że jest lesbijką, rodzice wysyłają do ośrodka reedukacyjnego.
rumieńce i przyspieszone bicie serca. Legs, grana przez młodziutką Angelinę Jolie, przybywa do amerykańskiego miasteczka, by wywrócić do góry nogami życie czterech amerykańskich nastolatek, a w szczególności artystycznej duszy – Maddie. Polecam nie tylko nastolatkom.
Godziny reż. Stephen Daldry, 2002 Trzy epoki, trzy kobiety, jeden dzień, który zadecyduje o ich przyszłości, szczęściu, wolności? Do tego Nicole Kidman – nie do poznania, za to z Oskarem za rolę Virginii Woolf.
W pogoni za Amy reż. Kevin Smith, 1997 Dla jednych – wulgarny i bezsensowny, dla innych – zabawny i bezpretensjonalny. Główny zarzut – bohaterka w finale wiąże się jednak z mężczyzną. Dla mnie – lekcja tolerancji i otwartości „w drugą stronę“. No i Joyey Lauren Adams jako Alyssa!
Monster reż. Patty Jenkins, 2003 Opowieść o Aileen Wuornos, prostytutce, która chcąc zapewnić swojej młodziutkiej kochance Selby życie „na odpowiednim poziomie“ zamordowała i okradła siedmiu swoich klientów. Oskarowa rola Cherlize Theron i niestety znowu prawdziwa historia.
New queer cinema New queer cinema to nurt w kinematografii, którego najbardziej owocny okres przypadł na lata 90. XX wieku. Do jego twórców zalicza się Dereka Jarmana, Todda Haynesa, Isaaca Juliena, Toma Kalina czy Pratibhy Parmar. Filmy queer przyjmują cechę nazwaną „spojrzeniem queerowym“, manifestującym się przez bezpośrednie odniesienia do nieheteroseksualnej publiczności, zajmuje się innością, wypowiada przeciw zamkniętym społecznościom. Klasycznymi filmami tego nurtu podejmującymi tematykę lesbijską są obrazy „Khush“ Pratibhy Parmar (1991 ii „Flaming Ears“ (lesbijska fantazja science fiction 1992) Angeli Hans Scheirl i Ursuli Puerrer. Jedną z kluczowych kwestii kina queerowego jest pytanie o tożsamość. Co ją buduje – płeć, rasa, seksualność... Czy jest ona dziełem świata zewnętrznego czy naszym własnym? Filmowcy badają formowanie się tożsamości bohatera w rzeczywistości, w której zmuszony jest ją ukrywać lub staje się ona powodem napiętnowania. Obraz filmowy jest spojrzeniem od wewnątrz. Przykładem takiego filmu jest „Paris is Burning“, patrzący na transseksualnych mężczyzn i drag queens z punktu widzenia lesbijki, obraz subwersywny, podkopujący wszelkie normy. Pokazuje umowność ról społecznych, sztuczność i kruchość jakiejkolwiek tożsamości, stawiając tezę, że to, kim jesteśmy dla świata, to tylko kwestia tego, za kogo się przebierzemy. Kino NQC jest głosem osób LGBT, upominającym się o prawo do godności i istnienia. W tym duchu zrealizowany został m.in. „The Meeting of Two Queens“ Cecili Barrigi zmontowany z fragmentów filmów z Gretą Garbo i Marleną Dietrich, które mają tu szansę zakochać się w sobie.
6
raport
Yes, I am subiektywny spis aktorek lesbijek
Tekst: Małgorzata Rawińska
Bez końca można wymieniać aktorki, które mają na swoim koncie rolę lesbijki. Znanych, a przy tym nieukrywających się lesbijek aktorek wciąż jest jak na lekarstwo Niby wielka sensacja! Jodie Foster się wyoutowała! A ja (dodam, że jako jej wieloletnia wielbicielka) pozwolę sobie pokpić trochę z tej „sensacji“. Po pierwsze, Jodie jak to Jodie, nic nie powiedziała jednoznacznie, ot podziękowała komuś, kto z nią wytrzymał tyle czasu, i nazwała tego kogoś piękną. I wszystko. Powiedziała, że jest dżentelmenem. A to przecież widać już było na rozdaniu Oskarów w 1992 roku, kiedy nagrodę za „Milczenie owiec“ odbierała w garniturze. Kto chciał i kto ogląda jej filmy, od dawna nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Przy okazji rzekomego coming outu Jodie Foster postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej innym aktorkom lesbijkom lub o bycie takowymi więcej niż podejrzewanym.
Śledztwo w „The L word“ Nie ma żadnych wątpliwości co do Leishy Hailey (ur. 1971), a dokładnie Leishy Gardner Hailey, grającej Alice Piasecki – aktorka nie robi tajemnicy ze swojej tożsamości. Urodziła się w Okinawie w Japonii. Wychowała w Bellevue w stanie Nebraska. Ukończyła nowojorską Ameri-
can Academy of Dramatic Arts. Zadebiutowała niewielką rolę w serialu Ellen, potem zagrała w tematycznym filmie „All over me“. Sukces i uznanie (wygrała konkurs portalu AfterEllen na najseksowniejszą kobietę 2007 roku, pokonując samą Angelinę Jolie!) przyniosła jej rola w „The L word“. Leisha jest nie tylko aktorką, ale również piosenkarką. Być może chęć śpiewania zrodziła się w trakcie związku z piosenkarką k.d. lang? W każdym Leisha w 2007, wspólnie z Camilą Grey, założyła swój trzeci już zespół Uh Huh Her. Obecnie jest w związku z projektantką Niną Garduno.
A co z Katherine Moennig (ur. 29 grudnia 1977 r.), czyli uwielbianą przez większość fanek Shane? Jennifer Beals podczas wymieniania aktorek nieukrywających swojej orientacji w styczniu 2006 roku w wywiadzie dla „Advocate“ wymieniła również i ją. A przecież nasza filmowa Bette nie może się mylić...
Kolejna postać w filmie grana przez lesbijkę to Moira/Max Sweeney. Co prawda Daniela Sea (1977), która wcieliła się w tę postać, deklaruje się jako osoba biseksualna, ale kto by jej tam uwierzył... Jej życie to nieustająca podróż. Przejechała Europę i Azję. Występowała w teatrach ulicznych, a także jako żonglerka w cyrku objazdowym w Polsce.
Shane/Kate urodziła się jako Katherine Sian Moennig w Filadelfii. Debiutowała na scenie w wieku dziesięciu lat w „Kubusiu Puchatku“. Studiowała w Nowym Jorku na American Academy of Dramatic Arts. Katherine można zobaczyć nie tylko w serialu, ale także w wyświetlanym u nas w 2006 roku filmie „Akademia tajemnych sztuk pięknych“.
Lilly Tomlin
Marlena Dietrich - ikona kina i mniejszości seksualnych płci obojga Była stałą bywalczynią gejowsko-lesbijskich klubów Berlina lat 20. Podrywała i mężczyzn, i kobiety. Często prowokacyjnie wpinała w suknię bukiecik fiołków – lesbijski symbol. Gdy w 1930 r. wyruszyła do Hollywood, już na statku zagięła parol na Biankę Stroock, żonę producenta kostiumów teatralnych. Z Jamesem Stroockiem omawiała kwestie zawodowe, Biance zaś co wieczór posyłała do kajuty mały fioletowy bukiecik. Gdy okazało się, że kobieta jest nieświadoma ich znaczenia, Marlena zaprosiła ją do siebie i bezceremonialnie wytłumaczyła, w czym rzecz… Po przybyciu do USA, zaskoczona amerykańską pruderią, wygłosiła swą słynną sentencję: „W Europie nie ma znaczenia, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą. Kochamy się z każdym, kto nam się spodoba“. Hollywoodzka karierę zaczęła od „Maroka“, w którym w klasycznej, kultowej scenie jako kabaretowa piosenkarka Amy Jolly, ubrana we frak, sprzedaje całusa pewnej pięknej damie, a kwiatki rzuca w stronę zniewalającego Gary’ego Coopera. Nie ma tu miejsca na choćby krótkie wspomnienie jej romansów, było ich zbyt wiele. Poprzestańmy więc tylko na tych ważniejszych: panie: Claire Waldorff, Gilette Spanier i Mercedes de Acosta, panowie: Douglas Fairbanks Jr., Erich Maria Remarque, Jean Gabin, Gary Cooper. Gdy w latach pięćdziesiątych rozpoczęła karierę piosenkarską, swój show dzieliła na dwie części – w pierwszej występowała jako kobieta, w drugiej – jako mężczyzna. W 1969 r. zachwyciła się sztuką „Chłopcy z orkiestry“ („Boys in the band“) – rok później przerobioną na film – pierwszy w historii Hollywood, w którym wszyscy główni bohaterowie byli homoseksualni. Aktorzy grający w sztuce opowiadali, że 68-letnia wówczas Marlena była pod takim wrażeniem, że po spektaklu zaprosiła wszystkich na kolację, na której wciąż chwaliła się swymi homoseksualnymi podbojami. (MK)
7
Jodie, Ellen, kto jeszcze?
Kadr z serialu „The L Word“
Teraz uwaga – co do następnej pani nie mamy pewności, ale nasz lesdar wysyła dość jednoznaczne sygnały. Karina Lombard (ur. 21 stycznia 1969 r.) nigdy publicznie nie przyznała się do żadnej orientacji. Deklaruje się jako singielka. W jednym z wywiadów na pytanie, czy jakoś szczególnie przygotowywała się do scen seksu z kobietą (w The L word), powiedziała „Dorastałam w Europie. Tam kochasz, kogo kochasz, więc nie musiałam się przygotowywać – wiesz co mam na myśli, nieprawdaż?“. No to cóż ja mogę sobie pomyśleć? Karina urodziła się na Haiti. Jest Indianką z plemienia Lakota. Kiedy miała rok, jej ojciec (o korzeniach rosyjskich, włoskich i szwajcarskich), wywiózł ją do Barcelony. Uczęszczała do szkół w Szwajcarii. Włada biegle 5 językami (niestety nie zalicza się do nich język polski). W wieku 18 lat przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie uczyła się aktorstwa i pracowała jako modelka. Zagrała między innymi w „Wichrach namiętności“, „Ostatnim sprawiedliwym“, „Strażniku“ oraz „Bezkresnym Morzu Sargassowym“. Kolejną aktorką, która nie ukrywa swojej orientacji i wzięła udział w projekcie „The L word“, jest Alexandra Hedison (ur. 10 lipca 1969 r.). Jej ojciec jest aktorem, matka producentką filmową. Przez 4 lata związana była (jak może być inaczej) z Ellen DeGeneres, która porzuciła ją w 2005 r. dla Portii de Rossi. Alexandra, inaczej niż serialowa Dylan, nie uznaje ukrywania się. Jej dewizą życiową jest „Bądź, kim jesteś, kimkolwiek jesteś“. Nie lubi sukienek, spódnic i eleganckich garniturów.
Czas wyrwać się z magicznego świata burżulesek. Któraż to jeszcze ze znanych aktorek nie ma najmniejszego problemu z otwartym powiedzeniem światu „Yes, I am“? Zacznę od kobiety, która zagrała w ponad 70 filmach. Mnie najbardziej zapadła w pamięć jej rola niesamowitej siostry Mary Stigmat w „Blues Brothers“. Kathleen Freeman (1919- 2001), bo o niej tutaj mowa, karierę aktorską rozpoczęła w 1948 roku, a zakończyła rolą w „Blues Brothers 2000“ w 2000 roku. Po jej śmierci w brytyjskiej prasie ukazały się kondolencje dla jej wieloletniej partnerki Helen Ramsey. Prasa amerykańska nie miała tyle klasy. Kiedy przedzierałam się przez masę stron w poszukiwaniu aktorek lesbijek, natrafiłam na nazwisko Fiona Shaw (ur. 10 lipca 1958). Pewnie nie poświęciłabym jej za wiele miejsca, ale popularna w Wielkiej Brytanii irlandzka aktorka znana jest zapewne wszystkim potteromaniaczkom. Otóż w serii o Harrym Potterze gra rolę ciotki Petunii! W 2001 została oznaczona Orderem Imperium Brytyjskiego. Ellen DeGeneres (ur. 26 stycznia 1958 r.) nikomu chyba przedstawiać nie trzeba. Aktorka komediowa, znana na świecie ze swojego niecodziennego coming outu, którego dokonała we własnym serialu „Ellen“. Ulubienica Ameryki, w Polsce bardziej znana jako była partnerka życiowa Anne Heche lub obecna Portii de Rossi. Jako druga kobieta (pierwszą była Whoopi Goldberg) poprowadziła galę rozdania Oskarów. Ale jako pierwsza kobieta poprowadziła ją ubrana w elegancki garnitur. Na pytanie, dlaczego właśnie wybrała taką kreację odpowiedziała: „Nie mam zamiaru udawać kogoś, kim nie jestem“. Na pytanie, kim jest, niezmiennie odpowiada „lesbijką, Wodnikiem, wegetarianką“. Portia de Rossi przyszła na świat 31 stycznia 1973 roku w Australii. Jej prawdziwe nazwisko to Mandy Rogers. Jej marzenie z dziecińst-
wa, aby zostać prawniczką, spełniło się w dość przewrotny sposób. Dzięki roli w filmie „Krzyk 2“ została zauważona i zagrała w serialu „Ally McBeal“ bezwzględną panią mecenas Nelle Porter. Zanim związała się z córką byłej żony Ringo Starra, Barbarą Bach, wyszła za mąż. Zrobiła to, aby otrzymać zieloną kartę. W obecnym związku ma tylko jeden problem – kto urodzi dziecko: Ellen czy Portia. Rosie o’Donnell (ur. 21 marca 1962 r.) całym sercem jest zaangażowana w walkę o prawa lesbijek i gejów. Nawet ślub ze swoją wybranką Kelli Carpenter wzięła w ramach protestu przeciwko polityce prezydenta Busha. Jej prawdziwą karierę rozpoczął film „Ich mała liga“, w którym zagrała u boku Madonny. Później można było ją zobaczyć w drugoplanowej roli w „Bezsenności w Seattle“. We „Flinstonach“ wcieliła się w postać Betty. A widownia les/gay mogła ją podziwiać w serialu „Queer as Folk“. Wraz z partnerką matkuje trójce adoptowanych dzieci, ponieważ, jak sama mówi, w życiu nie zgodziłaby się urodzić dziecka, ze względu na to, że w jej rodzinie za dużo było przypadków raka i alkoholizmu. Wśród wymienionych sław mniejszego lub większego kalibru nie może zabraknąć niesamowicie charakterystycznej i charyzmatycznej postaci jaką, jest Lilly Tomlin (ur. 1 września 1939 r.). Lilly jest ulubioną aktorką Altmana. Jej debiut na dużym ekranie właśnie w jego filmie „Nashville“ o mały włos zakończyłby się Oskarem za rolę drugoplanową. Jest zdobywczynią wielu nagród: Tony, Emmy, a nawet Grammy. Prowadząc wnikliwie śledztwo w internecie w poszukiwaniu znanych, mniej znanych aktorek, które nie ukrywają swojej orientacji, miałam nadzieję, że trafię w końcu na polskie nazwisko. Niestety, nadzieja okazała się płonna. Ale ciągle wierzę, że i na naszym rodzimym poletku pojawi się w końcu żeński odpowiednik Jacka Poniedziałka i powie gromkim głosem „Tak, ja i moja partnerka...“.
Greta Garbo – szwedzki Sfinks Nazywana „szwedzkim Sfinksem“ gwiazda miała obsesję na punkcie strzeżenia swego życia prywatnego. Na premierach nie bywała, wywiadów nie udzielała. Dlatego niezbitych dowodów na jej taką czy inną seksualność – brak. Jak napisał w jej wydanej niedawno w Polsce biografii Barry Paris, Greta była „technicznie rzecz biorąc – biseksualna, rzeczywiście – homoseksualna, ale cechowała ją postępująca aseksualność“. Nigdy nie wyszła za mąż, choć raz niewiele brakowało – z aktorem Johnem Gilbertem. Najprawdopodobniej jej pierwszą miłością była koleżanka ze szkoły średniej. Gretę, która naprawdę nazywała się Gustafsson, odkrył i stał się pierwszym protektorem Mauritz Stiller, nieukrywający się (jak na lata 20.) homoseksualista.. Uwielbiała mówić o sobie w trzeciej osobie jako o chłopcu, szukała ról, w których mogłaby nosić spodnie. W 1933 r. zagrała lesbijską ikonę – królową Krystynę, wspaniale pokazując seksualną ambiwalencję szwedzkiej władczyni. Biografowie odnotowują kilka związków Garbo z kobietami. Czy miały one charakter erotyczny? Nie wiadomo. Jednak zważywszy, że głęboka, wieloletnia „przyjaźń“ łączyła ją również z Mercedes de Acostą, najbardziej przebojową lesbijką Hollywood, której ponoć żadna kobieta nie była w stanie odmówić… Garbo wycofała się z filmu w wieku 36 lat. Następne 49 spędziła na emeryturze. Przez te pół wieku nie dawała powodów do plotek związanych z jej życiem uczuciowym czy erotycznym. Ale wiadomo na przykład, że przez wiele lat kilka tygodni w roku żeglowała w towarzystwie przyjaciół po Morzu Śródziemnym. Lubili cumować przy greckiej wyspie Lesbos. (MK)
8
wywiad
Droga do coming outu wywiad z Tomaszem Raczkiem Rozmawiał: Krzysztof Tomasik
Foto: Oiko Petersen
charakteryzacja: Natalia
Żeby mieć udane życie, gej musi włożyć w nie dużo więcej wysiłku niż heteroseksualista. Musi być twardszy, bardziej samodzielny, samowystarczalny i świadomy zarówno swoich celów, jak i swoich interesów Kiedy zrozumiałeś, że jesteś gejem? W szkole średniej zorientowałem się, że coś, co uważałem za fazę homofilną, a więc naturalny okres w czasie dojrzewania, gdy chłopcy wolą środowisko rówieśników i unikają dziewczyn, u mnie nie przechodzi; ciągle wolę towarzystwo chłopców, także w wymiarze intelektualnym. Nie widziałem dla siebie żadnej roli w świecie kobiet, bo mnie on nudził. Podobało mi się za to wszystko, co było dowodem męskości, siły, zdecydowanego, nieznającego ograniczeń działania. No i miało smak wolności, także w sferze obyczajowej. Podczas studiów zrozumiałem, że jest w tym również aspekt erotyczny. Jak wtedy o sobie mówiłeś? Nie było przecież słowa "gej". Nie pamiętam, pewnie homoseksualista. Na pewno nie „pedał“ czy „ciota“. Te określenia nigdy mnie specjalnie nie dotykały, np. jeśli ktoś powiedział „ty pedale“; nie czułem jednak potrzeby, żeby tak o sobie mówić. Słowo „pedał“ nie jest ładnym słowem. A jak odbierałeś sztukę z wątkami homoerotycznymi? Dostrzegałeś je? Myślę np. o filmach Viscontiego, Pasoliniego... Tak, także w „Kabarecie“ Boba Fosse’a, który obejrzałem trzy razy tego samego dnia, wychodząc i wchodząc ciągle do tego samego kina. Oczywiście zauważałem wątki homoerotyczne, sporo o nich pisałem, szczególnie w połowie lat
80., kiedy byłem krytykiem teatralnym „Polityki“. Pamiętam swój tekst „Włochaci i piękni w burdelu“ na temat sztuki Geneta „Parawany“ w Teatrze Studio (reż. Jerzy Grzegorzewski), potem napisałem „Nie uciekaj Pinokio“ o spektaklu Pier Paolo Pasoliniego „Affabulazione“ w Starym Teatrze w Krakowie (reż. Krzysztof Babicki). Zresztą odszedłem z „Polityki“ w związku z esejem „Zaraza w raju“ o nowojorskich gejach w sztukach Larrego Kramera na Broadway’u (za to potem udało mi się opublikować wywiad z Larrym Kramerem, gdy byłem już naczelnym „Playboya“). O AIDS? Między innymi. Tekstu nie pozwolono mi opublikować, mówiąc, że jestem od pisania recenzji teatralnych z polskich sztuk, a nie esejów kulturowych o Ameryce. Z tego powodu zacząłem szukać innej gazety, w efekcie artykuł został wydrukowany w „Przeglądzie Tygodniowym“. Pisałem też do „Kina“, na przykład o filmie „Moja piękna pralnia“ Stephena Frearsa, którego premiery byłem świadkiem podczas Festiwalu w Edynburgu. Gdziekolwiek natknąłem się na tematykę gejowską, zawsze ją podejmowałem. Doceniał to Zygmunt Kałużyński, który powtarzał, że powinienem te teksty zebrać i wydać. Nie unikałem tematyki homoseksualizmu, choć nie pisałem z pozycji homoseksualisty, lecz raczej życzliwego obserwatora. Wydawało mi
się zresztą, że jest to optymalna sytuacja: dzięki temu miałem większą swobodę działania, mogłem napisać więcej. Myślę, że wtedy, w PRL-u, rzeczywiście tak było. Natomiast dziś już tak nie jest: ma się tym więcej wolności, im więcej się o sobie powie. Na spotkaniu w KPH powiedziałeś, że w PRL-u można było napisać wszystko z wyjątkiem te go, że jest się gejem. Czy teraz już wiesz, dla czego? Co powodowało tę niemożność? Myślę, że brak zaplecza. Dziś, jak mówisz: jestem gejem, to opowiadasz się za pewnym sposobem życia i pewnym światem, którego namiastkę już w Polsce mamy w postaci Kampanii Przeciw Homofobii, Fundacji Równości, Lambdy, iluś portali internetowych itd. Opowiadasz się za czymś, co już jest. Mówisz: jestem częścią tego świata. A gdybyś w PRL-u to powiedział, to jakbyś się wystrzelił w kosmos. Obracałeś się wówczas także w kręgach stricte homoseksualnych? Raczej nie, przez wiele lat zniechęcał mnie do tego przykry zwyczaj nazywania siebie imionami żeńskimi, co niedawno przypomniał Michał Witkowski w „Lubiewie“. Dostawałem białej gorączki, gdy dorośli faceci mówili do siebie per „Violetta“, „Klaudia“ czy „Petronela“. Zwyczajnie mi się to nie podobało, nigdy do nikogo w ten sposób nie mówiłem. 9
Dotyczy to zresztą wszelkich przezwisk, których nie „kupuję“. Kwestia smaku. Czy wszyscy homoseksualiści tak robili? W PRL-u to była norma środowiskowa? Nie wiem, ale wydaje mi się, że gdy geje spotykali się wyłącznie w swoim gronie, często na tym się kończyło. Może to był jakiś sposób odreagowania, włas ny kod? Być może, jednak na mnie ten kod nie działał. Co innego, gdyby w ramach kodu przebierali się w skórzane kurtki i spodnie… Może takie skórzane środowiska też gdzieś były. Niestety chyba nie było (śmiech). A gdzie są twoi znajomi z tamtych lat? Dlaczego na różnych branżowych imprezach tak niewiele jest ludzi z pokolenia 50-latków i starszych? Moi znajomi z tamtych lat mają dzisiaj ledwie po czterdziestce i są znajomymi z TYCH lat: pobudowali się, dużo podróżują po świecie, prowadzą najczęściej ciekawe życie, ale z dala od środowiska. Nie wiem, czy to jest ich wina, mam wrażenie, że po prostu nie ma dla nich oferty. To przykre przeoczenie młodszych pokoleń: kulturalne życie gejów sprowadzono do klubów, a tam do występów drag queens i striptizu. To naprawdę niewiele! Żeby dojrzalsi geje, tacy z grupy 35+ czyli mojej, czuli się komfortowo jako członkowie społeczności LGBT, muszą wiedzieć, że są w niej mile widziani. Że są atrakcyjną częścią środowiska. Tymczasem w klubach ludzi taksuje się niez-
Dostawałem białej gorączki, gdy dorośli faceci mówili do siebie per „Violetta“, „Klaudia“ czy „Petronela“. miennie według dwóch kryteriów – młodości i atrakcyjności fizycznej. Niestety my geje ciągle jesteśmy na etapie ciała, nie głowy... Kilka numerów temu raport „Repliki“ był poś więcony divom gejowskim. Czy twoja książka „Karuzela z Madonnami“ to właśnie zestaw ulubionych div? W pewnym sensie ale nie dosłownie. Bardzo lubię divy, choć nie mam do nich stosunku bałwochwalczego. Moją ulubioną divą jest Mireille Mathieu, wiernie kibicuję też Shirley Bassey, a ze śpiewających aktorek podziwiam Lizę Minnelli, Zarah Leander i Marikę Rökk. Mam jednak wrażenie, że w tej wyjątkowej miłości gejów do div chodzi o coś innego – spełniają one rolę swego rodzaju emocji zastępczej. Im więcej ograniczeń odrzucam w moim publicznym wizerunku, tym mniej potrzebne mi są divy do wyrażania tego, co czuję. 10
A jaki jest twój problem z lesbijkami? Jak to się stało, że na 57 kobiet w „Karuzeli..“ nie ma ani jednej? Naprawdę? Nie wiem, dlaczego tak się stało, bardzo lubię lesbijki. A jaka by mogła być?
długoletnim związku, chociaż w towarzystwie swojego partnera oficjalnie się nie pokazywał. Gdy robiłem dla telewizji wywiad z Waldorffem u niego w domu, pan Miecio siedział w kuchni i nie wolno mu było stamtąd wychodzić.
Nie wiem, choćby Dusty Springfield. Hmmm… nie moja epoka, chyba wolałbym coś napisać o Ellen DeGeneres, jest mi bliższa.
Czyli nie mogłeś nawet poznać Mieczysława Jankowskiego? To było zdumiewające, bo z jednej strony byli razem ponad pół wieku i właściwie o tym się wiedziało, a z drugiej – on był całkowicie w cieniu. Nawet w Operze nie stawali obok siebie, tylko pan Miecio gdzieś krążył, a Waldorff rozmawiał z kolejnymi prominentnymi osobami.
Miałeś okazję poznać homoseksualistów, którzy dziś już są postaciami historycznymi, np. Jerzego Andrzejewskiego. W „Karuzeli z herosami“ napisałeś, że wasze spotkanie to historia na zupełnie inną opowieść niż wywiad, który się ukazał. To było jesienią 1981 roku. Tuż przed stanem wojennym robiłem wywiad z autorem „Popiołu i diamentu“ dla katolickiego tygodnika „Za i
Uważam, że to cudowne, móc iść do łóżka z człowiekiem, którego się kocha, ale żeby pójść z kimś do łóżka, niekoniecznie trzeba kochać. przeciw“. Rozmowa dotyczyła głównie kwestii patriotycznych, ale Andrzejewski próbował skierować moje myślenie na sprawy gejowskie. Miałem 24 lata, a on poił mnie nalewką i opowiadał z przejęciem o swojej platonicznej miłości do Michała Bajora, który grał wtedy w filmie „W biały dzień“ w reż. Edwarda Żebrowskiego; był pod wielkim wrażeniem jego chłopięcości. Opowiadał o „Marysi“ Dąbrowskiej, jaka to była wspaniała lesbijka, pomstował na zakłamany świat, który zmuszał ją do ukrywania się, a potem też zakłamywania tego w biografiach. Mówił o Krzysztofie Kamilu Baczyńskim, który był jego wielką fascynacją, wybuchał nienawiścią do jego żony Basi, zarzucał jej, że w czasie powstania nie ukryła go pod podłogą, żeby go ocalić, a przecież taki geniusz rodzi się raz na kilka pokoleń. To było spotkanie jak na tamte czasy wyjątkowo otwarte, mówienie o tych wszystkich sławnych ludziach w kategoriach homoseksualnego zauroczenia wydawało się w tym całym zamieszaniu tuż przed stanem wojennym czymś… abstrakcyjnym. Oczywiście znałem plotki na temat samego Andrzejewskiego (który był dwukrotnie żonaty i miał dzieci): mówiło się, że „lubi chłopców“. Dzisiaj mam wrażenie, że Andrzejewski próbował zmienić temat rozmowy i przekształcić ją w opowieść o artystach przeklętych z powodu niemożności zrealizowania homoseksualnej tożsamości. To była właściwie jedyna kwestia, która go interesowała. A Jerzy Waldorff? Waldorff to zupełnie inna historia, bo on żył w
Czy pamiętasz moment, kiedy zrozumiałeś, że posiadasz tożsamość gejowską? Ja chyba zawsze czułem, że jestem gejem. Tylko inicjację seksualną miałem bardzo późno. Zresztą zaczynałem z kobietami, trochę z rozpędu, bez przekonania, nie z mojej inicjatywy. Dopiero na drugim roku studiów przeżyłem seks z mężczyzną, który od razu okazał się dla mnie satysfakcjonujący, chociaż anonimowy, przypadkowy i niepołączony z miłością. Uważam, że to cudowne, móc iść do łóżka z człowiekiem, którego się kocha, ale żeby pójść z kimś do łóżka, niekoniecznie trzeba kochać. Mój Marcin się z tym nie zgadza. A co zmieniło się w twoim podejściu do mówienia o swoim homoseksualizmie? Dawniej nie chciałem, by to że jestem gejem miało w jakikolwiek sposób wpływać na moje życie. Myślałem sobie: dobrze, jestem gejem, to jest kwestia mojego popędu seksualnego, natomiast nie ma to nic wspólnego z moim wizerunkiem publicznym, moją pracą, bo co to kogo obchodzi? Prywatnie nie ukrywałem, że jestem gejem, ale też nigdy tego nie podkreślałem.
Bycie gejem radykalnie wpływa na sposób postrzegania świata właściwie we wszystkich płaszczyznach życia i myślenia. Pamiętam rozmowę w klubie gejowskim w Londynie, gdy miałem 23 lata. Tam, jak to w klubie, ktoś podszedł, postawił drinka i zaczęliśmy rozmawiać. To był Anglik, zapytał, skąd jestem, a gdy się dowiedział, natychmiast zasypał mnie pytaniami: jak żyją geje w Polsce? Czy walczymy o swoje prawa? Jakie są organizacje? Dlaczego godzimy się na to, żeby nie mieć tego czy tamtego? Odpowiedziałem mu, że przecież możemy normalnie żyć, nikt nas nie wsadza do więzień, więc o co chodzi, czy to mało? Dzisiaj myślę inaczej. Zrozumiałem, że to, co mi się wydawało łatwą do naśladowania normą i zwyczajną codziennością, to tylko pozór.
Sam sobie wmawiałem, że bycie gejem nie wpływa na sposób myślenia. Myliłem się. Dostrzegłem coś oczywistego: bycie gejem radykalnie wpływa na sposób postrzegania świata właściwie we wszystkich płaszczyznach życia i myślenia. To się łączy z innym stosunkiem do instytucji rodziny i tradycji, która z reguły jest niesprzyjająca gejom. Z koniecznością wykreowania siebie na silną osobowość, ponieważ słaby gej właściwie nie ma szans na zrealizowanie swojej tożsamości. Żeby mieć udane, spełnione życie gej musi włożyć w nie dużo więcej wysiłku niż heteroseksualista. Musi być twardszy, bardziej samodzielny, samowystarczalny i świadomy zarówno swoich celów, jak i swoich interesów: po to, żeby mógł przetrwać jako gej! W przeciwnym razie grozi mu życie połowiczne w różnego rodzaju formach przetrwalnikowych, kokonach – w niespełnieniu, w stanie emocjonalnego niedorozwinięcia. Kiedy zacząłeś myśleć o co ming oucie? Od kilku lat odczuwałem narastającą dysproporcję między tym, co czuję i jak postrzegam świat, a tym, jak świat postrzega mnie. Zorientowałem się, że zaczynam być dla wielu młodych ludzi autorytetem, bo moje teksty pojawiły się w podręcznikach szkolnych do języka polskiego, poza tym raz po raz ktoś oświadczał, że „wychował się“ na moich rozmowach z Zygmuntem Kałużyńskim, na „Perłach z lamusa“. Nawet zakładając, że część z tych oświadczeń to były tylko komplementy, musiałem przyznać, że znalazłem się w nieoczekiwanej sytuacji. Wpadło mi wtedy do głowy: ciekawe, co pomyśleliby oni wszyscy, gdyby wiedzieli, że jestem gejem? Czy zmieniliby o mnie zdanie? Wytworzyła się swoista schizofrenia: mój wizerunek publiczny zaczął się wyraźnie oddalać od wizerunku w moich własnych oczach. Po to, żeby wrócić do
równowagi, swoje myśli oprzeć na niepomniejszonym fundamencie i móc dalej pracować, pisać, występować publicznie, musiałem połączyć te postacie w jedną, za to trójwymiarową. Właśnie dlatego szukałem pretekstu, żeby zrobić coming out w sposób spektakularny, uroczysty i na moich warunkach. Kiedy „Berek“ został ukończony, a Marcin Szczygielski poprosił mnie, abym napisał do niego
wstęp, pomyślałem, że to jest właśnie ta uroczysta chwila, która świetnie nadaje się do zrealizowania planu. I odbył się coming out. Z hukiem, jak trzeba. Bo, żeby poczuć się całkowicie wolnym, huk też jest potrzebny. Huk przekłutego balona.
Podziękowania dla kawiarni Chłodna25 za pomoc w realizacji zdjęć. 11
Guys. From Poland with Love ® OIKO PETERSEN, charakteryzacja: Karolina Kaźmierczak
„Replika“ z przyjemnością anonsuje ogólnopolską wystawę fotografii, której autorem jest Oiko Petersen – nasz redakcyjny kolega. Cykl zdjęć „Guys. From Poland with love“ prezentuje różne wcielenia polskiego mężczyzny. Modele pozują ze świadomością siebie jako obiektu pożądania i uwielbienia. Artysta stworzył fotograficzny katalog różnorodnych typów męskości – z jednej strony są twarde chłopaki, z drugiej kociaki. Oglądamy promieniujące barwami okazy robotników, arystokratów, aniołów, modeli, rockmanów i klubowiczów. Seksualność tych mężczyzn jest płynna, balansuje pomiędzy heteroseksualnością a homoseksualnością. To rzadka okazja w polskiej sztuce gejowskiej, która obciążona jest stygmatem walki o równouprawnienie. Oiko Petersen postawił swoje prace nieco wyżej, pozbawiając je niemal otoczki walki o jakąkolwiek sprawę. To krytyczne spojrzenie na kulturowy
12
wizerunek męskości i zaproponowanie nowego spojrzenia na męskość.* * na podstawie tekstów krytycznych dr Pawła Leszkowicza, Agnieszki Kłos oraz Kamila Malinowskiego (pełne teksty dostępne są na stronie autora projektu) Premiera „Guys. From Poland with love.“ odbyła się podczas łódzkiego Fotofestiwalu w maju 2007 r. W dniach 6 – 27 marca br. fotografie Oiko można będzie oglądać w Galerii 65 w Warszawie. Serdecznie zapraszamy wszystkich na specjalny wernisaż w rytmach disco lat ‘70, który swoją obecnością uświetni drag queen Lea Divine ze swoim tancerzem Peterem Didencerem oraz DJ George/Galapagos Manufacture. Galeria 65 (ul. Bema 65) wernisaż: 6 marca 2008 godz. 19:30
Guys. From Poland with Love ® OIKO PETERSEN, charakteryzacja: Karolina Kaźmierczak
kultura
Guys. From Poland with love Oiko Petersen (www.oikopetersen.com) – młody polski artysta, którego przygoda z fotografią rozpoczęła się dopiero dwa lata temu. Pomimo tego jego fotograficzny debiut wystawowy „Guys. From Poland with love“ okazał się zaskakującym sukcesem. Jego pierwsza wystawa, wybrana spośród ponad 400 zgłoszeń, została pokazana podczas Szóstego Fotofestiwalu w Łodzi. Oiko Petersen znalazł się także w gronie piętnastu najciekawszych młodych polskich fotografów, zakwalifikowanych do projektu PhotoPoland przygotowanego wspólnie z Instytutem Mickiewicza. Na zdjęcia Petersena i jego rozumienie fotografii, nieustannie wpływa jego druga pasja – teatr. Dla Oiko teatr/fotografia polegają na tworzeniu alternatywnego świata, prowokowaniu transgresji aktora/modela oraz kreowaniu precyzyjnych i czystych emocji. Do tej pory Oiko publikował m.in. w magazynach „Foto“, „Press“, „Secesja“, „Replika“, a także w prasie codziennej.
13
Guys. From Poland with Love ® OIKO PETERSEN, charakteryzacja: Karolina Kaźmierczak
kraj Teksty: Paweł Fischer-Kotowski
Nie chcą gejów w Bydgoszczy Firma zarządzająca miejskimi słupami reklamowymi w Bydgoszczy odmówiła ekspozycji plakatów „Nie jesteś sam! Nie jesteś sama!“. – Mogłyby się spotkać z dezaprobatą odbiorców – tłumaczono. Toruński oddział Kampanii Przeciw Homofobii, który wymyślił ogólnopolską akcję, chciał ją zrealizować w Toruniu i sąsiedniej Bydgoszczy. – Mieliśmy uderzyć do tzw. autoboksów – mówi dr Agnieszka Szpak, koordynatorka KPH Toruń. – Ramkami reklamowymi w środkach komunikacji miejskiej obu miast zarządza jedna firma. Niestety, odmówiła współpracy. Ale my to doskonale rozumiemy, obawiała się przejawów wandalizmu. Homofobicznego. Podobnie jak KPH Trójmiasto, toruński oddział postanowił skorzystać ze słupów ogłoszeniowych. – W Toruniu zgodzili się od razu, gorzej było w Bydgoszczy – tłumaczy Szpak. – Powiedziano mi, że treść plakatów mogłaby… obrazić godność przechodniów! Żywo zainteresowane tematem gazety pyta-
ły później przedstawicieli bydgoskiego „ReMedia“ o przyczyny. Obok kilku kłamstw – braku wglądu do projektów, chęci spotkania etc. – pojawił się strach przed reakcją Zarządu Dróg Miejskich oraz obawy dotyczące naruszania uczuć religijnych odbiorców. 18 grudnia 2007 roku na wszystkich 93 toruńskich słupach zawisło prawie 500 różowych plakatów KPH. „Jestem emerytką. Jestem lesbijką“ – opowiada Agnieszka z Wrzosów, „Jestem studentem. Jestem gejem“ – wtóruje jej Arek z Bydgoskiego. Jeszcze pierwszego dnia na wielu plakatach zamazano słowa gej, lesbijka oraz logo i adres strony internetowej KPH. Na niektórych twarzach pojawiły się malunki przypominające celtyckie krzyże oraz napisy w stylu „Cieszę się, że mam Aeitz“ albo „Mam Hiva“. – Oczywiście zgłosiliśmy to policji – mówi Przemek Szczepłocki, prawnik z KPH Toruń. – Centrum Torunia jest monitorowane, być może uda się złapać sprawców.
Akcja była skierowana do zróżnicowanego odbiorcy – zarówno do lesbijek, gejów, jak i osób heteroseksualnych. – Pierwszym chcemy pokazać, że nie są sami w tym heteronormatywnym świecie, Pomóc im w zaakceptowaniu swojej tożsamości – mówi Agnieszka Szpak. – Osobom heteroseksualnym uświadamiamy natomiast, że gejem lub lesbijką może być każdy – ich sąsiad, nauczycielka, znajomy, przechodzień na ulicy, dosłownie każdy. Środki na zorganizowanie akcji znalazły się dzięki zbiórce prowadzonej podczas mszy ekumenicznych w kościołach protestanckich i katolickich holenderskiej gminy Bergen op Zoom. Jest to jeden z ważnych elementów współpracy z organizacją LGBT w mieście partnerskim Torunia – Lejdą. Plakaty, według toruńskiej koncepcji, wywieszono dwa tygodnie wcześniej w Trójmieście. Teraz zainteresowały się nimi inne oddziały KPH – najprawdopodobniej akcja zawita do Wrocławia i na Śląsk. W Szczecinie nie znaleziono żadnej możliwości ekspozycji.
Gejowsko-lesbijskie podróże standardów i zapewnienia bezpieczeństwa turystom gejowskim – mówi Wójcik.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Turystyczne Gejów i Lesbijek (IGLTA) rozpoczęło działalność w naszym kraju. Polskim Ambasadorem został Piotr Wójcik. IGLTA zamierza współpracować z Ośrodkami Informacji Turystycznej, biurami podróży, hotelami i firmami związanymi z turystyką. – Będziemy pomagali stwarzać warunki najwyższych
Przed Ambasadorem stoi poważne zadanie – w 2010 roku EuroPride, europejska parada z okazji Christopher Street Day, przemaszeruje ulicami Warszawy. Do tego czasu konieczne jest przygotowanie bazy noclegowej dla zagranicznych turystów. – Oczywiście wszystkie hotele na EuroPride 2010 muszą być przyjazne dla gejów, muszą za-
pewnić bezpieczeństwo i dyskrecję – tłumaczy Piotr Wójcik. – Dyrektorzy muszą jednoznacznie określić politykę swoich obiektów jako przyjazną środowisku LGBT. W niektórych konieczne będzie przeprowadzenie szkolenia z tego zakresu. Założona w 1983 roku IGLTA jest największą na świecie organizacją wspierającą turystykę gejowsko-lesbijską. Jest to jeden z najszybciej rozwijających się sektorów przemysłu związanego z podróżami. Więcej informacji na stronie www.iglta.org.
Nareszcie razem! Nowy rok przynosi nowe idee – środowisko LGBT postanowiło zjednoczyć swoje siły i zintegrować się. Pierwsze ogólnopolskie spotkanie organizacji działających na rzecz mniejszości seksualnych zorganizowano w dniach 26-27 stycznia br. w Krakowie. Stowarzyszenia, fundacje i grupy nieformalne, które brały udział w obradach „okrągłego stołu“ zobowiązały się do współpracy i wymiany informacji. 14
Opracowano wspólną listę postulatów. Za najważniejsze uznano jak najszybsze wprowadzenie związków partnerskich, zarówno jedno-, jak i różnopłciowych, oraz uregulowanie sytuacji prawnej biologicznych dzieci gejów i lesbijek wychowywanych w takich związkach. Za istotne uznano także wycofanie kłamliwych podręczników do przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Do postulatów zaliczono rów-
nież rozszerzenie o orientację psychoseksualną zapisów zakazujących dyskryminacji i powołanie urzędu do spraw przeciwdziałania dyskryminacji. Ponadto, stwierdzono, że państwo powinno refundować koszty operacji korekty płci. Spotkanie zorganizowała Fundacja „Kultura dla Tolerancji“, kolejne – we wrześniu br. – zapowiada Lambda Warszawa.
kraj
KPH z jednej, Rydzyk z drugiej Tekst: Przemek Szczepłocki
Przez wiele lat kujawsko-pomorskie było białą plamą na LGBT-mapie Polski. Nie znaczy to, że nie mieszkali tam geje, lesbijki ani biseksualiści Zarówno w Toruniu jak i w Bydgoszczy – z różnym powodzeniem – działają lokale branżowe, które zastąpiły dawne pikiety. Jedyną funkcjonującą w regionie organizacją LGBT jest toruński oddział Kampanii Przeciw Homofobii, powołany na przełomie stycznia i lutego 2006 roku. Założycielką i koordynatorką KPH Toruń jest Agnieszka Szpak, która wolontariuszką stowarzyszenia została już w maju 2005 roku. Większość założycieli oddziału, którzy spotkali się pod koniec stycznia 2006 na spotkaniu inicjującym wspólną działalność, nadal wspiera walkę z homofobią. Toruń nie jest pustynią i oddziałowi KPH udało się nawiązać stałą bądź przynajmniej okazjonalną współpracę z przedstawicielami bardzo różnych środowisk, stowarzyszeń i grup, począwszy od ludzi skupionych wokół klubugalerii „eNeRDe“ (miejsce spotkań nie tylko ludzi sztuki i artystów, ale wszystkich, którzy nie do końca pasują do heteronormatywnego świata), przez uniwersyteckie koło naukowe „Gender“, branżowy klub „Rafa“, grupy nieformalne zrzeszone w Infoshopie Lalucza, po miejscowych Zielonych oraz Młodych Socjalistów. KPH Toruń zawarł też bliski sojusz z COC Leiden, czyli swoim odpowiednikiem w holenderskiej Lejdzie (partnerskim mieście Torunia). Kalendarz imprez branżowych lub wydarzeń związanych ze środowiskiem LGBT ma charakter cykliczny, ale funkcjonuje zasadniczo o tyle, o ile toruński oddział KPH zdoła go wypełnić. Klimat dla takich imprez bywa zaskakująco przychylny: dość powiedzieć, że w listopadzie 2007 wystąpiła w Toruniu Rafalala; jej show gościł w saloniku artystycznym „Maska“, mieszczącym się w gmachu teatru W. Horzycy. Manify, outdoorowe akcje z okazji IDAHO czy Dnia Milczenia, organizowane bądź wspierane przez KPH Toruń (utarło się, że wszystkie odbywają się wiosną), spotykają się z dobrym przyjęciem, a współpraca z policją i miastem jest w tym zakresie bardzo prawidłowa.
Osobno trzeba wspomnieć o najpoważniejszych imprezach przygotowanych przez KPH Toruń, jak konferencja naukowa „Wolni, równi, różni“, zorganizowana wespół z Wydziałem Prawa i istracji UMK z okazji IDAHO 2006. Do trzech i dyskusyjnych (prawnego, socjologicznego i poświęconego kulturze) zaproszono znakomitych gości, m.in. prof. Magdalenę Środę i prof. Mariana Filara, co przyciągnęło tłumy zainteresowanych oraz zwróciło na KPH Toruń uwagę mediów.
KPH Toruń, od góry: Tymek, Szymon Biliński, Kasia i Kasia, Przemek Szczepłocki, Agnieszka Szpak, Karolina, Monika Weycher-Waluszko
Na jesieni KPH Toruń organizuje imprezy kulturalne zwane „QueerFestami“; edycja tego festiwalu z 2007 roku była zarazem największą imprezą LGBT, jaką zorganizowano dotąd w Toruniu (więcej w poprzednim numerze „Repliki“, www.replika.kampania.org.pl). KPH Toruń nie pozwoliła też o sobie zapomnieć w świąteczny tydzień grudniowy, przeprowadzając akcję plakatową „Nie jesteś sam! Nie jesteś sama!“, relacjonowaną przez wszystkie niemal media lokalne. Coraz wyraźniejszym polem ekspansji działalności KPH Toruń staje się Bydgoszcz, gdzie – równolegle z Toruniem – przeprowadzono część dotychczasowych akcji oddziału (m.in. z okazji 1 grudnia oraz wyborów do Sejmu i Senatu). Interwencje KPH Toruń w sprawie przejawów homofobii, m.in. w związku z ograniczeniami w krwiodawstwie czy akcją „Nie jesteś sam! Nie jesteś sama!“, rozciągają się także na Bydgoszcz. Trzeba też odnotować wzrastającą liczbę kapehetów z Bydgoszczy oraz ich zaangażowanie w działania toruńskiego oddziału. W planach KPH Toruń na przyszłość pozostaje przede wszystkim rozwój dotychczasowego kalendarza wydarzeń. Trwają przygotowania do obchodów IDAHO 2008, powstają plany na „QueerFest 3“. Ambicją oddziału jest poszerzyć i jeszcze zróżnicować ofertę na 2008 rok – pomimo tradycyjnych ograniczeń, przede wszystkim finansowych. Nie ustają wysiłki, aby skuteczniej przezwyciężać te trudności.
Twarzą KPH Toruń jest nieprzerwanie, od założenia oddziału, jego koordynatorka, prawniczka Agnieszka Szpak. Jej opanowanie, dystans i wyważony osąd powodują, że jej przywództwo pozostaje niekwestionowane. Jeszcze w listopadzie 2005 roku poznała Monikę Weychert-Waluszko, animatorkę kultury i kuratorkę sztuki, która nie umiała przejść obojętnie wobec panoszącej się homofobii. Znajomość tej dwójki scementowała potem związek KPH Toruń z klubem-galerią „eNeRDe“. W działalność KPH Toruń od początku jest zaangażowana Kasia Hejna, nie tylko jako współzałożycielka oddziału, ale też łączniczka między nim a przynajmniej połową organizacji, zrzeszeń i grup nieformalnych działających w mieście. Za jej sprawą wśród założycieli KPH Toruń znalazł się Przemek Szczepłocki, oddziałowy prawnik i sceptyk. Kasia Hejna zrekrutowała też kilku innych członków grupy, w tym Szymona Bilińskiego, a i dobrego ducha KPH Toruń. Grono toruńskich kapehetów zmienia się stopniowo, ale niezmiennie – choć powoli – rośnie. Co ważne, coraz liczniej przyłączają się do niej osoby spoza Torunia.
Kontakt: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii o. Toruń, ul. Mohna 50H/8, 87-100 Toruń,
[email protected], www.torun.kampania.org.pl W następnym numerze „Repliki“ – portret KPH Wrocław 15
kraj
Klient specjalnej troski Tekst: Radek Oliwa
Trudno w Polsce o firmę otwarcie przyjazną lesbijkom i gejom. Nie brakuje za to takich, które świadomie dyskryminują osoby homoseksualne, aby nie drażnić pozostałych klientów Teoria jest prosta: osoby homoseksualne to wymarzona klientela. Bezdzietna para lub osoby żyjące samotnie to ludzie dysponujący większymi zasobami finansowymi i czasowymi. Aby dotrzeć do tej grupy, wystarczy przygotować odpowiednią kampanię reklamową. Jeśli produkt spełni oczekiwania targetu, to producent zapewni sobie na długi czas wdzięcznego i wiernego klienta. Ten prosty scenariusz doskonale sprawdza się w praktyce... ale nie w Polsce. Tutaj pojawia się poważny problem: firma, która zbyt gorliwie będzie zabiegać o homoseksualnych nabywców, może zostać uznana za „gejowską“ i narazić się liczebnie znacznie silniejszej grupie konsumentów heteroseksualnych. Jak wysokie jest naprawdę ryzyko utraty niehomoseksualnego klienta? Tego nikt do końca nie wie i póki co brak chętnych do wyjścia przed szereg. Nie brakuje natomiast firm, które świadomie dyskryminują osoby homoseksualne, aby nie drażnić pozostałych klientów. Absolutnym brakiem wyczucia wykazał się niedawno Empik. Salony Empik należą do punktów sprzedaży, w których dostępna jest książka Roberta Biedronia „Tęczowy Elementarz“. To akurat nic dziwnego, ponieważ literatura związana z homoseksualizmem sprzedaje się w Polsce całkiem dobrze. Pierwsze nakłady znikają w przypadku niektórych pozycji w ciągu kilku tygodni. Autor „Tęczowego Elementarza“ bardzo poważnie potraktował promocję swojej książki i zwrócił się do firmy Empik z prośbą o zorganizowanie spotkania autorskiego w wybranych salonach. Decyzja odmowna zapadła na najwyższym piętrze. Powód? „Strategia komunikacji (firmy Empik – przyp. autora) zakłada wspieranie tylko i wyłącznie projektów oraz promocję dzieł, które nie naruszają niczyjego dobrego imienia czy uczuć religijnych. (...) Takie spotkania mogą również wywoływać opór/sprzeciw ze strony klientów, którzy akurat będą w salonie, a poruszana tematyka może ich zbulwersować, gorszyć...“. Co to oznacza? Róbcie to w domu po kryjomu. Oczywiście trudno 16
podejrzewać kierownictwo Empiku o niechęć do osób homoseksualnych. Firma dokonała świadomego wyboru i opowiedziała się za unikaniem kontrowersyjnych społecznie kwestii. Sposób, w jaki to się odbyło, jest nie do przyjęcia. Oto potencjalny klient dowiaduje się z mediów, że jego obecność w sklepie może zostać uznana za gorszącą. Owszem – może przyjść do salonu Empik i nawet nabyć „branżową“ literaturę, nie powinien być jednak rozpoznawalny jako homoseksualista, ponieważ jego orientacja seksualna „może bulwersować“. Są różne opinie na temat tego incydentu. Nie ulega jednak wątpliwości, że Empik otrzymał etykietę firmy nieprzyjaznej gejom i lesbijkom i nawet jeśli sprawa zostanie za kilka lat zapomniana, to etykieta pozostanie. Jeszcze głośniejsza była sprawa ubezpieczenia zeszłorocznego koncertu galowego Dni Równości. Organizatorzy imprezy usłyszeli od Towarzystwa Ubezpieczeń i Asekuracji Warta, że firma nie posiada w ofercie odpowiedniego ubezpieczenia. Dopiero kolejne zapytanie zaowocowało: ubezpieczyciel zażądał od organizatorów składki wysokości kwoty ubezpieczenia, czyli oszacował ryzyko na 100%, dając Fundacji Równości jednocześnie do zrozumienia, że nie jest zainteresowany współpracą. Sprawa została nagłośniona najpierw przez „nasze“, a następnie przez ogólnopolskie media. Do akcji wkroczyli eksperci od PR. Organizatorzy doczekali się przeprosin oraz zapewnienia, że sprawa zostanie zbadana. Ekspertów zabrakło niestety agencji reklamowej ReMedia z Bydgoszczy. Firma otrzymała zlecenie od Kampanii Przeciw Homofobii na zrealizowanie akcji plakatowej „Nie jesteś sam! Nie jesteś sama!“. Agencja odmówiła rozwieszenia plakatów. „Nie możemy wywieszać plakatów, które mogłyby kogoś obrazić. Jeśli to zrobimy, to będziemy mieć nieprzyjemności“ – wyjaśniła regionalnej prasie przedstawicielka firmy. Redakcja portalu „Inna Strona“ próbowała skontaktować się z odpowiedzial-
nymi za tę decyzję osobami. Okazało się, że takie w firmie ReMedia nie pracują. Najwidoczniej pracownicy firmy byli zaskoczeni, że dyskryminowanie homoseksualnych klientów może kogokolwiek zainteresować. Podane przeze mnie przykłady były nagłośnione przez media – to rzadkość. Dyskryminacja osób homoseksualnych odbywa się przeważnie bez żadnego echa i ma znacznie banalniejszy charakter. Po zeszłorocznym Marszu Tolerancji w Krakowie dwie uczestniczki manifestacji udały się do sklepu spożywczego na Rynku Głównym. Wyszły niestety z pustymi rękami, bo „takich ludzi“ tam się nie obsługuje. Trudno mieć do kogoś pretensje, że dba o dobro swojego biznesu. Nikt nie będzie się liczył z grupą, która zgadza się na traktowanie po macoszemu. A przecież klient płaci i klient wymaga. Osoby homoseksualne jako klienci są obecnie zdecydowania zbyt mało wymagające, a przecież posiadamy to, czego Empik czy Warta najbardziej od nas chcą – pieniądze. Nie będziemy szanowani przez społeczeństwo, jeśli nie zawalczymy nawet o szacunek tych, których utrzymujemy. Zachodnie firmy, które w przeszłości naraziły się gejom i lesbijkom, teraz ogromnym nakładem starają odzyskać ich przychylność. Najwyższy czas, aby i u nas zaczęto doceniać siłę różowego pieniądza. Niech nas zobaczą i docenią.
Nowa płyta Kory już wkrótce!
świat Teksty: Paweł Fischer-Kotowski, Ewa Tomaszewicz
Francja skazana za odmowę adopcji Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał precedensowy wyrok skazujący państwo francuskie za odmówienie lesbijce prawa do adopcji dziecka. Według Trybunału odrzucenie podania o adopcję przez władze i podtrzymanie tej decyzji przez sądy dwóch instancji naruszyły prawa kobiety ukrywającej się pod inicjałami E.B. Motywem, który zdaniem Trybunału zaważył na negatywnych opiniach, była właśnie orientacja seksualna kobiety. Powołując się na Europejską Konwencję Praw Człowieka, która zakazuje wszelkich form dyskryminacji i nakazuje poszanowanie życia prywatnego i rodzinnego, dziesięciu z siedemnas-
tu sędziów Trybunału stwierdziło: Francja nie miała prawa odrzucić prośby E.B. ze względu na jej orientację seksualną. Podkreślili też, że było to kluczowe kryterium odmowy. I Trybunał zasądził 24,5 tys. euro odszkodowania dla 45-letniej E.B.. – To zwycięstwo równości nad strachem, uprzedzeniem i ignorancją – komentowała wyrok Caroline Mécary, adwokat pani E.B. Jej zdaniem werdykt będzie miał poważne konsekwencje dla samotnych homoseksualistów na całym kontynencie, gdyż Francja nie będzie już mogła odmówić im prawa do adopcji ze względu na orientację płciową. Caroline Mé-
cary, adwokat E.B., uważa, że decyzja Trybunału dotyczy wszystkich członków Rady Europy. Jej pogląd podziela Sania Inedi z biura prasowego Rady Europy: – Orzeczenie Trybunału mówi, że w krajach, w których dozwolona jest adopcja przez osoby niezamężne, nie wolno odrzucać ich podań na podstawie orientacji seksualnej wnioskujących. Oczywiście wtorkowa decyzja dotyczy tylko tych państw, które ratyfikowały Europejską Konwencję Praw Człowieka (czyli m.in. Polskę). W Europie dziewięć państw zgadza się na adopcję przez pary homoseksualne, w tym Hiszpania, Holandia, Niemcy i Wielka Brytania. (ET)
ILGA rozczarowana postawą Polski Tylko w Polsce i Wielkiej Brytanii nie będą obowiązywały zapisy Karty Praw Podstawowych. Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem Międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów (ILGA). „Karta jest pierwszym w UE dokumentem, który łączy wolności obywatelskie, polityczne i ekonomiczne zawarte dotychczas w wielu różnych między-
narodowych konwencjach“ – czytamy w oświadczeniu wydanym przez ILGA-Europe w Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka. Karta Praw Podstawowych to spisany zbiór fundamentalnych praw człowieka. Wprost zakazuje dyskryminacji m.in. ze względu na płeć i orientację seksualną. Zacznie obowią-
zywać od 2009 roku w całej Unii Europejskiej, za wyjątkiem Polski i Wielkiej Brytanii. – Jesteśmy rozczarowani postawą rządów, które zrezygnowały z ochrony swoich obywateli – mówi Patricia Prendiville, dyrektor zarządzająca ILGAEurope. – Przez brak jedności znacznie osłabiono znaczenie tego ważnego dokumentu. (PFK)
Węgierska równość Węgierski parlament wyraził zgodę na legalizację związków homoseksualnych! Związki partnerskie – które mogą zawierać także pary heteroseksualne – będą korzystały z tych samych przywilejów i obowiązków, co małżeństwa. Nie będą mogły jedynie adoptować dzieci. Sprawa instytucjonalizacji związków homoseksualnych podzieliła wę-
gierskie społeczeństwo – ustawę przyjęto przewagą zaledwie 31 głosów. Jednak przez media wcale nie przeszła burza, nikt głośno się nie sprzeciwiał.
przyjęty przez Senat. Niestety, nie doczekał się głosowania w Sejmie IV kadencji. (PFK)
W Polsce próbowano wprowadzić podobne rozwiązania. W 2004 roku prof. Maria Szyszkowska przygotowała projekt ustawy,
GLAAD Media Awards GLAAD, organizacja walcząca z uprzedzeniami i dyskryminacją w stosunku do gejów, lesbijek, bi- i transseksualistów, ogłosiła nominacje do dorocznych nagród GLAAD Media Awards. Wyróżnienia przyznawane są dla obrazów w pozytywny i ciekawy sposób zajmujące się tematyką LGBT. W oświadczeniu wydanym z okazji ogłoszenia nominacji przewodniczący GLAAD Neil G. Giuliano stwierdził, że rok 2007 był bardzo dobry dla środowisk gejów, lesbijek i
transseksualistów w mediach. Rezultatem tego są bardziej szczere, prawdziwe i przykuwające uwagę filmy i programy. Przyznano 172 nominacje w 40 kategoriach. Nominacje przyznawane są oddzielnie dla produkcji w języku angielskim i w języku hiszpańskim. Najwięcej nominacji zdobyła stacja ABC (9), pozostawiając daleko w tyle inne stacje telewizyjne. Więcej informacji: www.glaad.org/mediaawards (ET) 17
społeczeństwo
Panie na prawo, panowie na lewo. A reszta? Tekst: Anna Piżl
Interseksualiści, którzy nie identyfikują się z żadną płcią, są pozostawieni sami sobie Skonstruowaliśmy binarny obraz świata. Określonym wartościom przydzielamy 0 lub 1, co ułatwia analizę. W dobie trójwymiarowej kinematografii żyjemy nadal w czarnobiałych filmach. Pierwszą informacją, która kategoryzuje ludzi, jest ich płeć. Od chwili narodzin są tylko dwie drogi – albo jesteś chłopcem, albo dziewczynką. Na usprawiedliwienie tych, którzy wymykają się czytelnemu podziałowi, starożytni opowiadali o bogach obojga płci, o łabędziach i o Hermafrodytosie – synu Hermesa i Afrodyty. Marek ma około czterdziestki. Na spotkanie przychodzi w zamszowej kurtce, otulony szalikiem. Gdy wchodzi do ciepłej kawiarni, parują mu okulary, więc zdejmuje je i stoi dość bezradnie na środku. Uśmiecha się, kiedy podchodzę. Marek jest mężczyzną – z całą pewnością. Elegancki, dobrze zbudowany. Zajmujemy stolik pod oknem. Z widokiem na ludzi na przystanku. Wracają z pracy. Kobiety i mężczyźni. Po pierwszej godzinie wiem niewiele. Ale rozmawia się wspaniale. Marek pracuje jako trener w ekskluzywnym klubie fitness w centrum Warszawy. Ma czarnego labradora (sukę) i w każdą niedzielę chodzi na długie spacery po Lesie Bielańskim. W drugiej godzinie dowiaduję się, że urodził się w łódzkim szpitalu, na długo zanim wprowadzono procedury regulujące postępowanie na wypadek, gdy płeć noworodka budzi wątpliwości personelu medycznego. Nie wiadomo, jak zareagował lekarz odbierający poród. Teraz zapewne poinformowałby rodziców, że dla ustalenia płci niezbędne jest wykonanie dodatkowych badań. W trzeciej godzinie wiem już, że ojca nie było ani przy porodzie, ani nigdy potem, a matka zdecydowała się zostawić „wynaturzone dziecko“ w szpitalu. W czwartej, że okna łódzkiego domu dziecka wychodzą na szwalnię i zakład produkcyjny, a wszystkie piętra pełne są chłopców i dziewczynek. 18
Interseksualizm to zaburzenie różnicowania płci o podłożu genetycznym lub hormonalnym. Prawidłowy kariotyp męski to 46 XY, a żeński – 46 XX. Taki „przepis genetyczny“ determinuje jeszcze w życiu płodowym wykształcenie określonych cech. Jeżeli w tej genetycznej lub hormonalnej układance wystąpi błąd, dziecko przyjdzie na świat z cechami obu płci, będzie hermafrodytą, obojnakiem. W zależności od szkoły, jaką przyjmiemy, interseksualizm można podzielić na wiele sposobów. Najczęściej spotykana klasyfikacja to podział na prawdziwy oraz rzekomy żeński i rzekomy męski. Prawdziwy – spotykany niezwykle rzadko – to występowanie u jednej osoby jąder i jajników oraz zewnętrznych narządów płciowych zbliżonych wyglądem do obu płci. Pseudohermafrodytyzm natomiast określa znacznie częstszą sytuację, kiedy genetyczna dziewczynka ma zmaskulinizowane narządy płciowe i odwrotnie – dziecko jest genetycznie chłopcem, ale jego narządy płciowe przypominają kobiece. Przyjmuje się, że cechy interseksualne wykazuje jedno na półtora tysiąca narodzonych dzieci. – Kiedy zrozumiałeś, kim jesteś? Marek wolałby pozostać w kręgu tematów tu i teraz, niechętnie wraca do dzieciństwa. – Cała szkoła, młodość to tylko lekarze, szpitale i wstyd. W domu dziecka mówili mi Marta. Spałem w sali dla dziewczyn i korzystałem z damskiej łazienki. O tym, w jakim ciele będzie żyć nowo narodzone dziecko, najczęściej decydują lekarze. Najważniejszy głos w tej dyskusji mają chirurdzy plastyczni, a ci z reguły uważają, że łatwiej dostosować zewnętrzne narządy płciowe do kobiecych.
– W okresie dojrzewania, okresie ciężkim nawet dla normalnych nastolatków, wychowawcy nie mogli dłużej udawać, że wszystko ze mną jest ok. Nie rozwijałem się normalnie, wyglądem bardziej przypominałem już chłopaka. Tak też z resztą czułem się od dawna.
Wtedy też zacząłem starania o operację. – Wtedy zmieniłeś płeć? – Właściwie wcale nie zmieniłem. Po prostu fizycznie wróciłem do tej, którą mogłem przecież mieć od urodzenia. Terapia hormonalna i kolejne operacje zabrały mi w sumie ponad siedem lat. W wieku dwudziestu dwóch nareszcie obudziłem się we własnym ciele. Wiele osób łączy hermafrodytów z problemem transseksualizmu, ale w rzeczywistości to dwa zupełnie różne tematy. Nigdy nie miałem problemów z identyfikacją lub tożsamością płciową. Jestem mężczyzną i zawsze nim byłem – psychicznie i fizycznie. Zostałem po prostu okrutnie okaleczony po urodzeniu. Większość interseksualistów identyfikuje się z jedną z płci, są jednak i tacy, którzy czują się „pomiędzy“ i nie chcą odgrywać ról przypisanych kobietom i mężczyznom. O prawo hermafrodytów do decydowania o własnej płci, do świadomego wyboru i o szacunek dla różnych form tożsamości seksualnej walczy Towarzystwo Interseksualistów Ameryki Północnej. Jego założycielka – Cheryl Chase – opowiada się przeciw inżynierii seksualnej i twierdzi, że skutki operacji wykonywanych na noworodkach mają katastrofalne rezultaty. Sama urodziła się hermafrodytą i przez dwa lata była wychowywana jako chłopiec. Po tym czasie lekarze poddali ją procesowi „normalizacji“ i „stała się“ dziewczynką. W Europie walkę o powstrzymanie się od ingerencji operacyjnej w płeć dziecka reprezentuje Angielskie Stowarzyszenie Osób Hermafrodytycznych. Szefem brytyjskiej organizacji jest Jay Hayes-Light, który apeluje, by odwołać się do uczuć interseksualnych osób, a nie przycinać je do społecznych standardów. O prawo do uszanowania „trzeciej płci“ walczą też osoby prywatne. Gazeta „The West Australian“ opisała w 2003 roku przypadek Alex MacFarlane. Czterdziestoośmioletni/a wówczas Alex wystąpił/a do Ministerstwa
Spraw Zagranicznych i Handlu o umożliwienie zadeklarowania we wniosku paszportowym płci zgodnej z faktyczną. Alex urodził/a się z kariotypem 47 XXY – charakterystycznym dla osób z zaburzeniami różnicowania płci. Nie identyfikując się z męską ani z żeńską częścią społeczeństwa, rozpoczął/ęła precedensowe postępowanie, aby Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego, określająca format paszportów, uznała płeć X. Ministerstwo przychyliło się do wniosku: – Osoby interseksualne nie powinny łamać prawa i udawać mężczyzn lub kobiet, aby móc głosować, wziąć ślub, otrzymać prawo jazdy lub kupić mieszkanie. Australia jest teraz krajem, gdzie nie tylko można deklarować jedną spośród trzech płci w paszporcie, ale także w akcie urodzenia dopuszczalna jest forma „interseksualizm“.
Założyłeś rodzinę? Jeżeli można kogoś ocenić po czterech godzinach rozmowy, Marek jest świetnym ojcem. Ciepły, inteligentny, z poczuciem humoru. Na wzmiankę o dzieciach ożywia się, błysk w oku zwodzi mnie, że opowie o swoich pociechach. – Nie, nie mam rodziny. Ale byłem o krok. Związki hermafrodytów bywają trudne. Marek opowiada, jak przez wiele lat po operacji walczył, by być postrzegany jak prawdziwy, silny mężczyzna. W dość stereotypowy, ale jednak skuteczny sposób – mozolnymi treningami na siłowni wyrzeźbił swoje ciało. Równolegle zdobył uprawnienia instruktora i tym samym nowy zawód. Był w wieloletnim, wydawało się szczęśliwym związku. Czy ona wiedziała? Wiedziała, ale nigdy ten problem nie zaistniał naprawdę w ich rozmowach. Do czasu gdy zapragnęli mieć dziecko. Interseksualiści niemal zawsze są bezpłodni. I właściwie nie to było głównym punktem konfliktu, ale zderzenie z tym faktem zapoczątkowało długi ciąg niezrozumień i oddalania się od siebie. – Czułem się kaleką. Czułem się znowu jak w dzieciństwie – nieakceptowany, niezrozumiany. Marek nie uważa, żeby problem tkwił w nim samym. – Błędem było odkładać pogodzenie się z moim hermafrodytyzmem tak długo. Jako receptę na udany związek w przyszłości podaje szczerość i rozmowę. Często to rodziny interseksualistów stają w danym momencie przed większym problemem niż oni sami. Przez dwadzieścia, trzydzieści lat życia hermafrodyci oswoili się z własnym ciałem, z kolejnymi przemianami, ze skutkami operacji lub ich braku. Partnerzy interseksualnych osób zostają nagle wrzuceni na głęboką wodę. Oczekujemy od nich zrozumienia i akceptacji, którą często chcą okazać, ale nie znają jeszcze własnych reakcji, nie zostali przygotowani na takie doświadczenie i nie zawsze mogą sobie z tym poradzić bez pomocy z zewnątrz.
Przypadki takie opisuje psychiatra dr Janusz Krzyżowski, który zaburzeniami różnicowania płci zajmował się jeszcze w latach sześćdziesiątych, pod okiem profesora Bilikiewicza w Klinice Psychiatrii w Warszawie. W relacjach „Z gabinetu prywatnego“ podaje przykład atrakcyjnej trzydziestoletniej kobiety, która zgłosiła się po poradę z powodu zaburzeń snu i wyraźnie obniżonego nastroju. W czasie rozmowy okazało się, że pacjentka od czterech lat jest żoną interseksualnego mężczyzny, który przechodzi przez kolejne próby rekonstrukcji męskich narządów płciowych. Kobieta bardzo kochała swojego partnera i chciała być dla niego oparciem. Fakt jednak, że o problemie nie mogła z nikim porozmawiać, spowodował w niej tak silne przygnębienie, że przyszła prosić o „lek, który pozwoli jej zapomnieć o kalectwie męża“. Gdzie w Polsce osoby interseksualne, ich partnerzy i rodziny mogą szukać pomocy? Medyczne wsparcie oferuje przede wszystkim Zakład Andrologii i Endokrynologii Płodności Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i jego kierownik prof. Krzysztof Kula, a także poradnia endokrynologiczna Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie oraz dr Janusz Krzyżowski w swojej prywatnej psychiatrycznej poliklinice w Warszawie. Wirtualna grupa wsparcia psychologicznego istnieje natomiast na forum serwisu www.hermafrodytyzm.org. Jego twórcą i em jest najbardziej znana polska interseksualistka – Milena. O swoich doświadczeniach opowiedziała w „Przekroju“ w 2005 roku, wystąpiła też w TVN w „Rozmowach w toku“. Teraz już nie chce rozmawiać – moje propozycje spotkania zbywa milczeniem. Wychowana jako chłopiec, bita i poniewierana za chodzenie w sukienkach, została wreszcie modelką. Rude, kręcone loki, biała suknia do kostek. Wyszła za mąż. Pracuje w Warszawie. Tłem forum jest koncert Mozarta na harfę i flet. Użytkownicy opowiadają o swoich doświadczeniach, o procesie leczenia, proszą o radę, informacje. Grupa zrzesza także osoby z innymi zaburzeniami, jak zespół niewrażliwości na androgeny (patrz ramka obok), dysgenezje gonad, zespoły Klinefeltera, Tur-
nera, MRKH. Wsparcia szukają głównie dziewczyny, ale są też interseksualni mężczyźni, rodzice interseksualnych dzieci. Jestem mamą małego hermafrodyty. Milenę i jej stronę poznałam na początku roku, ale żeby zostawić tu swój ślad, potrzebowałam czasu, by dojrzeć. Wierzę i chcę, to chyba naturalne, żeby ta decyzja, którą tak naprawdę podjęli za moje dziecko lekarze, okazała się trafną. Milena odpowiada na wszystkie pytania – radzi, gdzie znaleźć pomoc lekarską, pomaga w pokonywaniu trudności, tłumaczy, proponuje spotkania. Nie wszyscy jednak mogą liczyć na jej zrozumienie. Andrzej pojawił się na forum kilka dni przed końcem grudnia. Chciał opowiedzieć o swojej zmarłej ukochanej – interseksualistce, która była dla niego całym życiem. Opisał swój pełny radości i miłości związek z osobą "trzeciej płci" i… dowiedział się, że takiej płci nie ma. Założycielka grupy wsparcia uważa, że każdy hermafrodyta czuje się albo kobietą, albo mężczyzną. Nikogo innego nie spotkała. Tym samym okazuje się, że w przestrzeni, gdzie spodziewać by się można absolutnej otwartości i tolerancji, też nie ma miejsca dla wszystkich, którzy czują się „pomiędzy“. Nadal panie na prawo, panowie na lewo. Milena w swoim serwisie zamieszcza także przestrogę dla czytelników spoza „środowiska“. Nie mieszaj doświadczeń interseksualistów z doświadczeniami lesbijek, gejów, biseksualistów lub transseksualistów (LGBT). Być może zrozumiesz, jak to jest dorastać w poczuciu odmienności, jeśli jesteś jednym z nich, ale to naprawdę nie oznacza, że zrozumiesz, jak to jest, dorosnąć jako obojnak. Interseksualiści, którzy nie identyfikują się z żadną płcią, zostawieni są sami sobie. Tajemnica, której nie wyjawia się często nawet partnerom, o której zdarza się, że nie wie lekarz pierwszego kontaktu, pozostanie tematem tabu, dopóki niezmieniona pozostanie świadomość społeczna i regulacje prawne. Dopiero uznanie „trzeciej płci“ oraz wdrożenie skutecznego programu opieki medycznej i psychologicznej, którą objęte byłyby interseksualne noworodki i ich rodziny, pozwoli odjąć hermafrodytom trochę cierpienia; pozwoli wskazać godne miejsce dla „reszty“.
hermafrodytyzm – interseksualizm, obojnactwo, zaburzenie różnicowania płci o podłożu genetycznym lub hormonalnym; w różnych rodzajach hermafrodytyzmu równocześnie mogą występować u jednej osoby narządy płciowe męskie i żeńskie dysgenezja gonad – zaburzenie rozwoju jąder lub jajników zespół Klinefeltera – zaburzenie spowodowane obecnością dodatkowego chromosomu X u mężczyzn; ma to feminizujący wpływ na rozwój narządów płciowych zespół Turnera – zespół objawów spowodowany brakiem chromosomu X u kobiet; jednym objawów jest niedorozwój cech płciowych zespół niewrażliwości na androgeny – zespół Morrisa, wrodzone zaburzenie rozwoju płciowego, polegające na uszkodzeniu receptorów dla męskich hormonów, w wyniku czego nie rozwijają się męskie cechy MRKH – patologiczny zespół objawów u kobiet, brak pochwy i poważne wady rozwojowe macicy lub jej brak deficyt 5-alfa-reduktazy – niedobór enzymu odpowiadającego za przemianę testosteronu; powoduje feminizację zewnętrznych narządów płciowych u mężczyzn i wystąpienie zmian w okresie dojrzewania u kobiet
19
Teksty: Krzysztof Tomasik Mariusz Kurc
kultura
Powrót Krzysztofa Niemczyka „Traktat o życiu Krzysztofa Niemczyka na użytek młodych pokoleń“ pod red. Anki Ptaszkowskiej oraz Marcina Hernasa i Piotra Mareckiego; Krzysztof Niemczyk „Kurtyzana i pisklęta czyli krzywe zwierciadło namiętnego działania albo inaczej studium chaosu", Korporacja Ha!art, Kraków 2007
Wydanie zapomnianej powieści Krzysztofa Niemczyka (1938-1994) wraz z listami i wspomnieniami dokumentującymi jego życie sprawiło, że powstała jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie ukazały się ubiegłego roku na polskim rynku. O ile powieść przez czterdzieści lat niemiłosiernie się zestarzała i dziś ma głównie wartość historyczną, o tyle życiorys Niemczyka wciąż poraża, trudno znaleźć innego równie bezkompromisowego twórcę, który niemal bez przerwy znajdując się na dnie z żelazną dyscypliną realizował swoje kolejne „projekty“.
Ten syn znakomitego skrzypka Wacława Niemczyka, bratanek Leona Niemczyka, brat aktorki Moniki Niemczyk swój najlepszy okres przeżył na przełomie lat 60. i 70. Powieść „Kurtyzana i pisklęta“ krążyła wówczas w odpisach, wzbudzając zachwyt wybitnych krytyków, Niemczyk brał udział w głośnych akcjach artystycznych w rodzaju „My nie śpimy“ w Zielonej Górze czy „Kelnerze – to ty dasz nam dziś napiwek“ w Grand Hotelu. Sam zwrócił na siebie uwagę happeningami w rodzaju kąpieli w fontannie na Rynku przed kościołem Mariackim czy odsłanianiem pośladków w miejscach publicznych. Po Krakowie chodził w czarnej pelerynie, z cepeliowskim ptaszkiem na ramieniu albo przyczepionymi skrzydłami, często z ekscentrycznym makijażem. Jego wielką miłością był wówczas Jacek Gulla, jemu poświęcony został „Dziennik 1968 – część II“, który zaczyna się od wyznań w rodzaju: Kocham Jacka tak bardzo i tak różnorako, że mógłbym się go wyrzec cieleśnie, gdyby mi za to wolno go było kochać całkiem otwar-
Angielski gej w Sarajewie „Sahib“, Nenad Velickovic Wydawnictwo Czarne, 2007
„Sahib“ składa się w całości z mejli. Angielski urzędnik pracujący w Sarajewie dla międzynarodowej organizacji relacjonuje codzienne wrażenia George’owi, swemu facetowi, który został w domu. Zderzenie nowoczesnego człowieka Zachodu z bośniacką rzeczywistością jest tragikomiczne. Nenad Velickovic błyskotliwie ukazuje nieprzystawalność mentalności obu – tak geograficznie przecież nieodległych – światów. Z mejli Anglika bije cudowny (angielski!) dystans i słodkogorzkie zdziwienie nad absurdami bałkańskiego kotła. Nawet jego poczucie wyższości jest bezpretensjonalne, bo okraszone humorem. Autor wpadł na kapitalny pomysł, by narratorem (autorem mejli) uczynić osobę homoseksualną. Zabieg ten pozwala dużo lepiej pokazać cywilizacyjną przepaść. Jednocześnie Velickovic nie robi z gejostwa żadnej sen20
sacji. Nie popełnia tak częstego błędu, gdy człowiek homoseksualny postrzegany jest wyłącznie poprzez pryzmat swej odmiennej seksualności. Bohater Velickovica to postać pełnowymiarowa. A jednocześnie nie jest też tak, że trzeba by tylko zmienić parę szczegółów i bohaterem „Sahiba“ mógłby być ktoś hetero. Oryginalność spojrzenia przejawia się w dowcipnych, czynionych raz po raz, uwagach związanych z kwestią homoseksualną: Czy możemy tu zorganizować paradę gejów? W czasie wojny podpisali nie wiem ile tysięcy rozejmów i żadnego nie dotrzymali. (…) Jestem pewien, że to my ich do tego zagrzewaliśmy. Bo gdyby nam naprawdę zależało na ich zjednoczeniu, powinniśmy byli zorganizować paradę gejowską, a wtedy wszyscy by się połączyli, żeby wspólnie dać wycisk pedałom. W innym mejlu odradza stęsknionemu George’owi odwiedziny, bo nie wyobraża sobie, że w Sarajewie mogliby spacerować objęci. Tytułowy Sahib to przystojny (żonaty i dzieciaty) taksówkarz-tubylec. Jego rola w życiu niech pozostanie tajemnicą. Odkryjcie ją sami. (MK)
cie, z aprobatą znajomych, przyjaciół i za jego milczącym przyzwoleniem (17 VII), a kończy stwierdzeniem: Na pewno już go nie kocham. Co za radość żyć (9,10 VIII). Po wykluczeniu z otoczenia Tadeusza Kantora Niemczyk znalazł się poza kręgiem artystycznym, obracał się głównie wśród hippisów, w jego mieszkaniu przez jakiś czas mieszkała Kora Jackowska, a Allen Ginsberg złożył swój autograf na ścianie. Potem było oskarżenie o szerzenie pornografii (wytapetował pokój zdjęciami swojego penisa), zamykanie w zakładzie psychiatrycznym, prowadzenie we własnym mieszkaniu nielegalnej knajpy „Pod wulkanem“, gdzie w każdej chwili milicja mogła zrobić najście. Do końca pozostał wierny swojej fascynacji włoskimi gwiazdami lat 50., takimi jak Lucia Bose, Silvana Mangano, a przede wszystkim Lea Padovani, która dzięki akcji Niemczyka otrzymywała dziesiątki listów przepisywanych różnym charakterem pisma i wysyłanych z kilku miejsc w Europie. (KT)
Homoantyk Paweł Fijałkowski „Seksualność Psyche Kultura. Homoerotyzm w świecie starożytnym“ wydawnictwo Eneteia grudzień 2007 Autor omawia zagadnienie homoerotyzmu i sytuację osób homoseksualnych w kulturze różnych społeczeństw starożytnych Bliskiego Wschodu, basenu Morza Śródziemnego oraz Europy Środkowej od czasów najdawniejszych po upowszechnienie chrześcijaństwa w Imperium Rzymskim (IV w. n.e.). Książka posiada walory naukowe oraz popularyzatorskie. „Świetnie napisana, erudycyjna praca Pawła Fijałkowskiego wciąga czytelnika od samego początku. W porównaniu do wielu już opublikowanych w Polsce prac na ten temat, ta książka jest wyjątkowa: zawiera bardzo wiele cytatów, oryginalnych myśli, inteligentnych polemik, nowego spojrzenia na znane postacie z świata antycznego.“ (Prof. dr hab. Zbigniew Lew-Starowicz, materiały prasowe)
Teksty: Anna Piżl
kultura
Karmel na wagę złota Im dłużej podgrzewa się cukier, tym karmel staje się ciemniejszy – ze słonecznego przechodzi w złoto, mahoń, aż staje się brunatny i traci słodycz. Ale gorzkich chwil jest niewiele. W salonie piękności w centrum Bejrutu idealnie podgrzany cukier odbija światło, ocieka słodyczą i ciepłem. Pięć kobiet wspiera swoje marzenia i dzieli troski. Jamale walczy o zachowanie młodości, Nisrine o godność w oczach przyszłego męża, Layale o miłość. Rima w magicznym rytuale mycia włosów rozkochuje w sobie piękną kobietę. Woda jest ciepła, a dłonie łagodne; gra muzyka. To wystarczy, żeby się zapomnieć, poddać rozkoszy, żyć chwilą. Recenzenci porównali obraz Nadine Labaki do najlepszych dzieł Almodovara. Wszyscy sądzili, że tylko on tak potrafi mówić o kobietach. Arabska muzyka, barwy Gauguina, dźwięk te-
lefonu i maszyny do szycia, słońce, zapach lakieru do paznokci, karmelu i kawy, dotyk ciepłych dłoni. Libańska debiutantka pokazała klasę nie tylko jako reżyser, ale stworzyła też świetną kreację aktorską, grając pełną temperamentu Layalę – właścicielkę salonu piękności.
Fascynujący obraz, idąc za radą bohaterki filmu, należy potraktować na równi z życiem i melonem – trzeba rozkroić, żeby zobaczyć jaki jest w środku! (AP)
„Karmel“, Francja/ Liban, 2007, reżyseria Nadine Labaki, dystrybucja w Polsce: Gutek Film
Madame Sata Joao Francisco dos Santosa, znanego także jako Madame Sata, okrzyknięto królową Lapo, dzielnicy cyganerii w Rio de Janeiro. Ten człowiek-kameleon miał trudny start. Urodził się w 1900 roku, by zostać wymienionym na muła przez swą owdowiałą matkę, 20 lat po tym jak niewolnictwo zostało wyjęte spod prawa. W wieku dziewięciu lat zajął się prostytucją, potem znalazł pracę jako kucharz i kelner w domu publicznym. Wyszedł z tych przejść z niezachwianą pewnością siebie – 178 cm wzrostu i 88 kg muskularnego ciała, niezwykła ekstrawagancja i bezkompromisowy homoseksualizm; taką mieszankę niełatwo ukryć. W rolę tego kabaretowego transwestyty, ulicznego bojownika, kucharza, wyrzutka i ojca siedmiorga adoptowanych dzieci, który łącznie spędził w więzieniu prawie 28 lat, wcielił się Lazaro Ramos, dając spektakularny występ.
„Madame Sata“ reżysera i scenarzysty Karima Ainouza to bogaty, dynamiczny spektakl, ukazujący moment, gdy Joao Francisco był o krok od stania się idolem mas. W każdym, barwnym szczególe odtwarza atmosferę tej szemranej, tętniącej życiem dzielnicy oraz egzystencję jej afro-brazylijskiej społeczności (...) takimi, jakie były w 1932 roku. Zastępcza rodzina Joao Francisco składa się z uroczej prostytutki Laurity (Marcelia Cartaxo) i jej małej, kochanej przez wszystkich do szaleństwa córki, dzikiego Tabu (Flavio Bauraqui), nastoletniego kochanka Joao Francisco, Renatinho (Felippe Marques), oraz Amadora (Emiliano Queiroz), właściciela klubu Błękitny Dunaj, który służy im za drugi dom.
(Katalog: 3. FF ERA NOWE HORYZONTY Cieszyn 2003)
Reż K. Ainouz, wyk. Laaro Ramos, Marcelia Cartaxo, Flavio Bauraqui, Felipe Marques , premiera: 1 lutego 2008 r. 21
Teksty: Mariusz Kurc Anna Piżl
kultura
Homopary.pl pie, spacer po parku, domowy remont. Dobrze, że reżyser nie „zapomniał“ o lesbijkach, jak to się niestety często zdarza. Szkoda, że wśród tych kilkunastu osób mamy tylko jedną singielkę, cała reszta to pary (w liczbie: 4). Tak ustawiony obraz polskich homo 2007 jest lekko sfałszowany. Bardzo wielu z nas nie jest w stałych związkach, a część nawet nie zamierza, co przecież nie oznacza, że te osoby są „mniej“ homo niż te „sparowane“, mniej „inne“ od polskiego standardu, mniej odczuwają homofobię itd.
„homo.pl“ to ponadgodzinny dokument o polskich gejach i lesbijkach nakręcony przez Roberta Glińskiego („Cześć, Tereska“) dla HBO (premiera na antenie 14 lutego 2008 r.). Kilka osób homoseksualnych swobodnie i szczerze opowiada o swoim życiu. Czasem mówią do kamery, a czasem kamera filmuje tzw. okruchy życia – jakieś zakupy w skle-
Bohaterowie „homo.pl“ opowiadają, jak poznali swych ukochanych/swe ukochane, jaki jest ich stosunek do legalizacji związków gej/les, czy chcieliby mieć dzieci. Cofają się też w przeszłość i odpowiadają na ulubione pytanie wielu heteryków: „kiedy i jak dowiedziała(e)ś się, że jesteś lesbijką/gejem?“. Przy historiach rodzinnych pojawia się oczywiście sprawa coming outu i akceptacji otoczenia (szkoda, że nie omawiany jest problem wyautowania w pracy), a więc
kwestie mocno odróżniające homoseksualistów od heteroseksualistów. Jednak widać, że reżyserowi zależało na pokazaniu, że pary homoseksualne są właściwie takie same jak hetero. Nie ma w „homo.pl“ żadnych skrajności. Przypuszczam, że zachodni widz mógłby odebrać „homo.pl“ jako film właściwie-nie-wiadomo-o-czym, u nas zaś sam temat jest kontrowersyjny i niewygodny. Tak czy inaczej, wielkie brawa należą się bohaterom i bohaterkom filmu. To odważni ludzie z poczuciem własnej wartości, którego tak często gejom i lesbijkom brakuje. Rafał Dembe, Michał Hucał, Krzysztof Kliszczyński, Eliza Kostrzewa, Sylwia Kucharczyk, Dagmara Molga, Krzysztof Nowak, Artur Orzoł, Waldemar Zboralski – właśnie im trzeba pogratulować! (MK)
„homo.pl“, reż. R. Gliński HBO Polska premiera: 14.02.2008 r. godz. 21.00 i 16.02.2008 r., godz. 22.00
Tęczowa kolekcja Z przyjemnością witamy na polskim rynku wydawniczym serię DVD "Rainbow Collection". Wybór filmów o tematyce homoseksualnej zawdzięczamy firmie Mayfly – dystrybutorowi ponadczasowych obrazów m.in. Almodovara i Kurosawy. Do każdego krążka kolekcji dołączone będą krótkie opowiadania erotyczne i tęczowy kotylion. Od połowy grudnia w dobrych księgarniach dostępny jest już film otwierający serię – „Kochałam Annabelle“ w reżyserii Katherine Brooks. Jakkolwiek oczywiście wydanie kolekcji godne jest entuzjastycznego przyjęcia, o tyle wybór tego właśnie filmu okazał się całkowicie chybiony. „Loving Annabelle“ to niewiele wnoszący amerykański dramat, którego akcja osadzona została w surowej, katolickiej szkole dla dziewcząt. Siedemnastoletnia Annabelle wkrótce po rozpoczęciu nauki nawiązuje romans z Simone – nauczycielką angielskiego. Niestety próżno tu szukać głębokiej relacji – związek od sceny poznania przedstawiony jest banalnie i bez pomysłu. Simone, która od trzynastego roku życia 22
pozostaje za murami szkoły pod okiem czujnej siostry Immakulaty, jest nieustannie onieśmielona i skrępowana zachowaniem młodej podopiecznej. Jedyne natomiast, co ma do powiedzenia o sobie Annabelle, to właśnie manifestacja orientacji seksualnej – zdobywa nią uznanie w oczach koleżanek i rozbudza ciche marzenia w Simone. Niedojrzałość obu kobiet jak i nieprzychylne otoczenie katolickiej szkoły utrudniają wszelki, intymny kontakt. Punkt kulminacyjny filmu przypada na potańcówkę dla uczennic, gdzie Annabelle śpiewa nauczycielce „twoje serce jest zimne, moja pościel gorąca“. Dziecinne
dialogi, brak koncepcji na rozwinięcie fabuły i ogólnie niska wartość estetyczna obrazu sprawia, że pozostaje jedynie mieć nadzieję, iż kolejne odcinki tęczowej serii okażą się prezentować bardziej ambitne kino. (AP)
„Loving Annabelle“ USA premiera DVD 17 grudnia 2007
kultura
Muzyka LGBT Podsumowanie roku 2007 Tekst: Michał Muskała
Nie ma nic wstrętniejszego niż muzyka bez ukrytego znaczenia (Chopin) A oto Polska właśnie
W świecie zasłyszane
Na rodzimym rynku odnotować warto składankę Kayax „Music For Boys & Gays“. Pierwsza jaskółka zwiastująca wiosnę i pękanie lodów komercyjnego rynku otwierającego się na mniejszości? Teza raczej śmiała, bo choć za oknami lody topnieją, nasza jaskółka krąży dalej samotnie. Kiedy część dla kobiet?
Sporym wydarzeniem dla części słuchaczy wyrażonych w literze G skrótu LGBT stał się triumfalny powrót roztańczonej filigranowej Kylie Minogue . Wydany koncert „Homeco ming live“ i studyjne CD „X“ święcą triumfy na dyskotekach. Zabraknąć na nich nie może również przebojów nowej divy – Mika z „Life In Car t o o n M o t i o n “ . Rockowym wydarzeniem jest bez wątpienia płyta Meli s s y E t h e r i d g e „The Awa kening“ – przeszywające, głębokie teksty i charakterystyczny zachrypnięty głos – to longplay, na który warto było czekać. Bez rozgłosu i prawie niezauważalnie, (pewnie) przez brak disco, pojawiła się płyta Patricka Wolfa „The Magic Po sition“. Młody artysta z Londynu proponuje połączenie klasycznych instrumentów smyczkowych i klawiszowych z inteligentnymi popowymi aranżacjami i muzyką elektroniczną. Całość wymyka się jednoznacznej klasyfikacji, czego brakuje już płycie Bjork „Volta“. Na krążku gościnnie Anthony He -
Kayah usłyszeć i zobaczyć można na wydanym w ostatnim roku na DVD i CD koncercie „MTV Unplugged“. Pierwszy kameralny show „bez prądu“ szybko pociągnął za sobą kolejny – zespołu Hey. Boska Nosowska i ogrom instrumentów z pewnością obroni się sam. W sklepach pojawił się także czwarty solowy album artystki – „Uni SexBlues“. „Daj mi chwilę“ Justyny Steczkowskiej to propozycja tła do spotkania z przyjaciółmi – spokojna, mało ambitna płyta (sprzedała się platynowo). Dla wielbicielii spokojnych klimatów muzycznych – Katarzyna Groniec i „Przypadki“. Album to przefiltrowany przez artystkę, często przewrotnie, dekalog – szeptany, śpiewany w tysiącach odcieni jej głosu. Michał Bajor wydał jubileuszowy, piętnasty longplay „Inna bajka“. Bardzo zróżnicowany, całość przypieczętowana nieskazitelnym wokalem i niepowtarzalnym vibrato.
Polska Płyta Roku 2007 „Out“ Gabrieli Kulki to polskie objawienie muzyczne – urzeka połączenie formy kabaretowej z niepowtarzalnym stylem gry na fortepianie, intrygującym wokalem i wieloznacznymi tekstami. Wśród piętnastu utworów większość tekstów jest w języku angielskim. Przy sprawności językowej kompozytorki nadaje on płycie dodatkowy, międzynarodowy pazur. Płytka w pełni autorska – nagrana, zmiksowana, zaprojektowana, napisana i w końcu zaśpiewana w całości przez Gabę – jest jedyna i niepowtarzalna. Królestwo za/i pół Kulki!
garty i swoista kakofonia dźwięków. Zauważenia warte ze względu na ciągłe muzyczne poszukiwania i eksperymenty są To ri Amos, która wydała „American Doll Pos se“, i PJ Harvey z „White Chalk“. Wracamy do div. Barbra Straisand przypomina się z „Live In Concert 2006“, Shirley Bassey z „Get The Party Started“ – i mamy miłe dla ucha zaskoczenie. Po reedycjach, składanych i miksowanych wciąż na nowo sztandarowych utworach Bassey pojawiają się na płycie również nowe kawałki – singiel „Living tree“ rządzi! W stronę zaangażowania w problemy społeczne zmierza Annie Lennox w „Songs Of Mass Destruction“. Prince na „Planet Earth“ błyszczy formą. Koncert grupy Queen z 1981 „Rock Montreal“ – po prostu klasa. Światło jupiterów pada na Yoko Ono „Yes, I’m A Witch“. Recykling piosenek Ono przez artystów z bardzo różnych kręgów muzycznych spowodował, że otrzymaliśmy dzieło okrzyknięte najlepszym dokonaniem muzycznym artystki. Jako dygresja niech pojawią się słowa jednej z piosenek: „Every man has a man to love him... every woman has a woman to love her“. Czytanie o muzyce jest jak rozmowy o seksie. Do sklepu czas i włączamy swoje sprzęty na wysokie rejestry.
Zagraniczna Płyta Roku 2007 „Rufus Does Judy At Carnegie Hall“ Rufusa Wainwrighta to z jednej strony kolejne wydawnictwo, gdzie nagrane zostały standardy piosenki („When You’re Smiling“, „Over The Rainbow“, „A Foggy Day“), a na tapecie jest ikona gejowskiej pop-kultury Judy Garland. Z drugiej zaś strony od razu na usta ciśnie się proste: WOW! Na dwóch płytach powtórzony został przez Rufusa fenomenalny koncert divy z 1961 roku. Porównanie do komercyjnych produkcji coverowych w tym przypadku po prostu nie wychodzi. Muzyczne wydarzenie bez precedensu.
23